Archiwum Polityki

Zamęt na kuli

W ciągu roku ze światowych giełd wyparował majątek wart 4 biliony dolarów. Międzynarodowe instytucje finansowe obniżają wskaźniki wzrostu gospodarczego. Rosja nie płaci swoich długów. Brazylia stoi przed krachem, ucieka stamtąd prawie miliard dolarów dziennie. Czy obecny kryzys przypomina ten z października 1929 r.? Ile straci na tym Polska? Że straci - to pewne.

Istnieją analogie z tamtym kryzysem sprzed wojny. Ceny podstawowych surowców, jak wtedy, spadają - tania jest dziś ropa, miedź, zboże, złoto, co uderza w interesy krajów surowcowych. Jak wtedy zmniejsza się konsumpcja w krajach wysoko rozwiniętych, która jest silnym czynnikiem nakręcającym koniunkturę. I jak wtedy coraz częściej pojawia się dawno niesłyszane słowo-straszak: deflacja.

Podobieństwa zatem są, ale świat się zmienił; ma za sobą kilka przerobionych lekcji wychodzenia z kryzysów; mamy dziś do czynienia z gospodarką usług, a nie z tradycyjną gospodarką towarową; doszło do rewolucyjnych zmian strukturalnych (nie ma tygodnia, by gazety czy Internet nie podawały informacji o jakichś fuzjach czy przejęciach; na naszych oczach gospodarka w skali świata się ujednolica); w globalnej, oplecionej siecią informatyczną gospodarce długo pełzający kryzys nikomu nie jest na rękę, wielkie korporacje potrzebują wielkich rynków zbytu, a wielkie fundusze powiernicze, inwestycyjne, emerytalne, nie mówiąc o bankach - wielkich rynków do inwestowania. Dlatego ożywcze impulsy przypuszczalnie wyjdą z USA i Europy Zachodniej, bo tam lokują się ci giganci.

Nie robiłbym też dramatu ze spadku kursów na giełdach, choć jest to bolesne dla wielu inwestorów. Jednak co parę lat musi nastąpić swoiste "czyszczenie portfeli". Poprzednie miało miejsce w 1987 roku i świat wrócił do pionu.

Lista winowajców

Wciąż pojawia się pytanie, kto lub co odpowiada za wywołanie obecnego kryzysu gospodarczego? Według mnie nie ma jednej, podstawowej przyczyny kryzysu, ale wiem, że szuka jej wielu tropicieli spisku.

Jedni wskazują na Georga Sorosa; bo napisał list do "Financial Times", w którym przestrzegając opinię publiczną przed kryzysem w Rosji, miał do niego doprowadzić.

Polityka 40.1998 (2161) z dnia 03.10.1998; Gospodarka; s. 66
Reklama