Archiwum Polityki

Lewe rejsy

Kręgi związane z handlem bronią na ogół nie chcą komentować całej tej historii, argumentując, że rozgłos może zaszkodzić naszym i tak kiepsko idącym interesom. Byliby szczęśliwi, gdyby śledztwo nie zdołało udowodnić, iż podejrzani wiedzieli, w czym maczają palce. Po cichu we własnym gronie mówi się o zadufaniu aresztowanych, o ich wierze, że są poza kontrolą i że w ramach cichych porozumień służb specjalnych, które kontrolują ten biznes, wszystko uda się schować pod korcem.

Sąd Rejonowy w Gdańsku podjął decyzję o tymczasowym aresztowaniu szefów dwóch warszawskich firm, zajmujących się handlem bronią. Są oni podejrzani o udział w nielegalnych transakcjach wartości 5 mln dolarów.

- Świat otwiera się nie tylko dla przestępców, otwiera się również dla nas - konstatuje nie bez satysfakcji Jacek Spyt, zastępca prokuratora wojewódzkiego w Gdańsku. W rozpracowaniu tej sprawy uczestniczyły stosowne organa trzech państw, w tym nasz UOP. Pierwszy sygnał nadszedł na początku 1996 r. z Estonii, która prosiła o udzielenie pomocy prawnej. Chodziło o dokumenty spedycyjne i celne kilku transportów broni oraz o dane dotyczące konkretnych osób. Po polskiej stronie papiery były w jak najlepszym porządku. Rychło jednak okazało się, że za granicą te same transakcje wyglądają zupełnie inaczej.

Oto, na przykład, w 1992 r. z portu w Gdyni wypłynął ładunek o wartości 2 mln dolarów. Jego odbiorcą miała być Łotwa. Tak przynajmniej wynikało z dokumentu zwanego świadectwem końcowego użytkownika. Tymczasem na Łotwę dostarczono zaledwie 300 karabinków AK-47 z amunicją na kwotę 49 tys. dolarów. Pozostałe pozycje - duża ilość amunicji, pistolety, granatniki - uległy dematerializacji. Śledczym udało się ustalić, że popłynęły do Afryki, u wybrzeży Somalii zostały przeładowane na jakiś statek. Innym razem z 18 mln sztuk amunicji (za ok. 1,3 mln dolarów) na Łotwie zostawiono 50 tys. sztuk za 14 tys. dolarów. Resztę rozładowano w chorwackim porcie Rijeka.

Prokurator nie chce rozmawiać o polskich firmach uwikłanych w ten biznes. Według jego oceny, w grę wchodzą raczej prywatne interesy robione na boku, do których owe firmy wykorzystano. W tzw. branży jednak wiadomo, że aresztowani kierowali spółkami Cenrex i Steo. Ta ostatnia jest bardzo mała. W obrocie bronią zaistniała dzięki układom personalnym.

Polityka 41.1998 (2162) z dnia 10.10.1998; Wydarzenia; s. 16
Reklama