O ile lata 80. zgodnie uznane zostały w Ameryce Łacińskiej jako "stracona dekada", o tyle dobiegające końca lata 90. należą do najlepszych w historii kontynentu - wolne wybory i szybki rozwój makroekonomiczny stały się udziałem prawie całego kontynentu. Nikt już nie traktuje inwestycji zagranicznych jako "ofensywy obcego kapitału", nikt nie mówi, że nacjonalizacja bogactwa narodowego to "drugie wyzwolenie". Społeczeństwa zaczęły przekonywać się do wolnego rynku bardziej niż do kolejnego caudillo lub generała, który obiecywał złote góry, a potem okazywał się złodziejem albo bandytą, albo jednym i drugim. Kryzys finansowy w Brazylii zmącił ten optymistyczny obraz kontynentu, ale dorobek dziesięciolecia trudno podważyć.
Chłopcy z Chicago, młodzi liberalni ekonomiści, orędownicy wolnego rynku, podbili Amerykę Łacińską prawie tak skutecznie jak kiedyś Hiszpanie i Portugalczycy. Wolą jednak nie wchodzić do slumsów, gdyż dotychczas nie zostało udowodnione, czy neoliberalizm to tylko hormon wzrostu (gospodarczego), czy też panaceum na nędzę i nierówności społeczne. Ile państwa, a ile rynku - ten spór, znany krajom postkomunistycznym na wschód od Łaby, toczy się również na południe od Rio Grande, gdzie dyktatorzy wojskowi również kochali gospodarkę zamkniętą i sterowaną.
Sędziwa aktorka chilijska Belgica Castro, która już 35 lat temu grała rolę tytułową w "Wizycie starszej pani", wystąpiła w kolejnej inscenizacji tej najbardziej znanej sztuki Friedricha Dürrenmatta (1921-1990). "Wizyta starszej pani" powraca na sceny teatrów Ameryki Łacińskiej, gdzie jest odczytywana zupełnie inaczej niż np. w starym filmie z udziałem Ingrid Bergman i Anthony´ego Quinna. Wtedy była to historia miłości, mówi Belgica Castro. Dziś jest to sztuka o korupcji. "Robi wrażenie, jak gdyby była napisana o Chile w latach 90. Jest to krytyka zagrożeń ze strony liberalizmu ekonomicznego. Ma on swoje prawa, ale są one bardzo elastyczne. Pieniądz relatywizuje wszystko. Moralność staje się względna".
Nie tylko ona tak twierdzi. Szybki wzrost gospodarczy Ameryki Łacińskiej w ostatnich latach, osiągnięty w dużym stopniu dzięki kuracji neoliberalnej, wywołuje opory nie tylko na lewicy. Po upadku komunizmu lewica latynoska jest w odwrocie, częściowo wymordowana przez dyktatorów wojskowych, częściowo pokonana na argumenty, kiedy okazało się, że terapia szokowa zaaplikowana takim krajom jak Boliwia lub Chile naprawdę przynosi efekty. Dziś Argentyna, Peru, Chile stawiane są za wzór innym krajom, ba, wczorajsi uczniowie - dziś sami są nauczycielami.