Archiwum Polityki

Ucho w ścianie

Jak często, z jakim skutkiem, wobec kogo zakłada się podsłuch telefonów i w mieszkaniach? Na to pytanie nie uzyskuję odpowiedzi ani wiceministra spraw wewnętrznych, który je zarządza, ani prokuratora, który czuwa nad rejestrem zezwoleń wydawanych przez ministra sprawiedliwości. Wszystko tu jest tajne i nie dla prasy.

Od razu widać, jak delikatny to proceder, nazywany pogardliwie "podrzucaniem pluskwy" lub "spółdzielnią ucho". Urzędowe opracowanie, poświęcone bezpieczeństwu kraju (z września br.) stwierdza, że "obserwuje się ciągły ustabilizowany wzrost liczby przestępstw, oscylujący wokół 10-15 proc." i dodaje, że w roku minionym było 990 tys. zbrodni i występków.

"Nadeszła pora, by dokonać pilnych zmian w dziedzinie reguł stosowania przez policję niekonwencjonalnych środków wykrywania i dowodzenia przestępstw" - powiada ten sam dokument. Wiadomo też już dzisiaj, że gotowe jest wstępne opracowanie zmian w ustawie policyjnej, wśród których na plan pierwszy wysuwa się podsłuch czy tajna rejestracja obrazu.

Każdy, kto wie, że kraj penetruje już dziś 500 grup przestępczych (w tym co trzecia o międzynarodowym składzie), odniesie się ze zrozumieniem i aplauzem do większych uprawnień policji. Jednakże rzecz w tym, że mają one i swą drugą stronę. W razie przeciągnięcia struny zagrożone być mogą tajemnice zawodowe, prywatność domów, a na niewinnych rzucony długi i niebezpieczny cień podejrzeń. Pamiętać trzeba bowiem, że podsłuch policyjny instaluje się już we wstępnym, rozpoznawczym, operacyjnym okresie podejrzeń, kiedy jeszcze nie skonkretyzowały się zarzuty. Ilu niewinnych może on dotknąć?

Trudno ustawodawcy zachować równowagę między pożądaną dążnością do skutecznej walki ze zbrodnią i zabezpieczeniem praw jednostki. Oto istota trudności, zwłaszcza w kraju ciągle dobrze pamiętającym "rozmowy kontrolowane" stanu wojennego.

Dzisiaj zgoda na podsłuch należy do dwóch aż ministrów: spraw wewnętrznych i sprawiedliwości. W przyszłości ma być ona złożona w ręce prokuratora wojewódzkiego i sędziego sądu apelacyjnego.

Polityka 41.1998 (2162) z dnia 10.10.1998; Społeczeństwo; s. 80
Reklama