Archiwum Polityki

Nie pluję na swój kraj

Anatolij Karpow jest niewątpliwie jedną z najwybitniejszych postaci sportu w XX wieku. Blisko ćwierć wieku temu wywalczył tytuł szachowego mistrza świata i jest mistrzem również dzisiaj, kiedy wiek XXI już puka do drzwi. Nie ulega jednak wątpliwości, że już w 1974 r., kiedy wkładano mu na głowę koronę championa, kwestionowano jego prawo do uważania się za najlepszego. Tytuł zdobył walkowerem, bowiem gdy po ciężkich bojach wywalczył prawa pretendenta, wielki champion Bobby Fischer odmówił gry. Nie przez wszystkich Karpow jest traktowany jako król szachów i dzisiaj. Dzierży tytuł oficjalny, nadawany przez FIDE, ale za silniejszego uważa się Gariego Kasparowa, który dokonując "secesji", stworzył własny system rozgrywek, w którym do tej pory z nikim nie przegrał. Nosi więc Karpow koronę mistrza lojalisty, spełnia wszystkie warunki, by oddawać mu honory, a jednak otacza go chłód ze strony mediów i niechęć wielu ludzi z szachowego otoczenia.

Zaczęło się od Bobby´ego Fischera?

Niestety tak. Byłem wtedy młodym człowiekiem, którego marzeniem było stanąć do walki o tytuł mistrza świata z Amerykaninem, który odebrał tytuł Borysowi Spasskiemu. Kiedy rozpoczynały się mecze pretendentów, trudno było wskazać zwycięzcę. Już w ćwierćfinale spotkałem się ze Spasskim. Graliśmy w Leningradzie, w wypełnionej po brzegi sali teatralnej. Borys był w Rosji uwielbiany, dopóki nie przegrał z Fischerem. Stracił zaufanie kibiców, ale wcale, jak to niektórzy sądzą, nie wysłano go "na białe niedźwiedzie". Mógł odzyskać swoją szansę. Ale ja okazałem się dużo lepszy. Czasem zawodnik po dotkliwej porażce przechodzi kryzys psychiczny. To mi ułatwiło zwycięstwo.

O ile wiemy, Spasskiego spotykały w ówczesnym ZSRR duże kłopoty. Próbowano mu nawet utrudnić małżeństwo z pracownicą ambasady francuskiej...

To nie miało nic wspólnego z jego szachowymi porażkami, a wynikało wyłącznie z doktryny politycznej. Wtedy do nikogo nie miano zaufania, a do cudzoziemców szczególnie. W końcu jednak Borys dostał zgodę nie tylko na ślub, ale też na wyjazd na stałe do Francji. Nikt nie rozdzierał szat, gdy po pewnym czasie przyjął obywatelstwo francuskie i zaczął grać w barwach tego kraju. W Rosji było już wtedy wielu lepszych szachistów.

Większą cenę za porażkę 0:6 z Fischerem zapłacił Mark Tajmanow. Jako zawodowemu pianiście zabroniono mu wówczas koncertować, jako szachiście pisać artykuły do kącików szachowych w gazetach i podobno wyrzucono go z mieszkania. Jak pan się teraz czuje w jego towarzystwie, kiedy obaj na polskie zaproszenie przybywacie na przykład do Koszalina?

Nie bardzo rozumiem to pytanie. Niektórzy wszystko co złe w dawnym Związku Radzieckim jakby próbowali przypisać mnie.

Polityka 41.1998 (2162) z dnia 10.10.1998; Społeczeństwo; s. 89
Reklama