Archiwum Polityki

Serce z naszych serc

Polski dzień obchodów 20-lecia pontyfikatu Jana Pawła II był w molochowatym, hałaśliwym Rzymie czymś niezwykłym. Na kilka godzin plac św. Piotra opanowali rodacy z flagami, transparentami, okrzykami i śpiewami od "Sto lat" po "Góralu czy ci nie żal". Papież zjednał też polityków - obok siebie zasiedli Aleksander Kwaśniewski i Marian Krzaklewski, a prymas Glemp zapewniał, że do Rzymu wszyscy przybyli "nie dla fotografii, a z potrzeby serca".

Wedle ostrożnych ocen rocznica pontyfika tu sprowadziła do Rzymu 15 tysięcy Polaków, choć włoskie gazety pisały też o 20, a nawet 30 tysiącach. Były pielgrzymki parafialne, diecezjalne, związkowe, zawodowe (nauczyciele, kolejarze) i familijne (Rodzina Radia Maryja). Polacy przyjeżdżający do Włoch zastawali Italię pełną entuzjazmu po telefonie Jana Pawła II do Bruno Vespy, prowadzącego program o 20-leciu pontyfikatu w RAI UNO. Ten fragment powtarzano w telewizji nieustannie. Gazety pod wielkimi tytułami na pierwszych stronach przypominały, że papież nigdy nie przyznawał się, iż śledzi to, co w mediach mówi się i pisze na jego temat.

Nim rozpoczęły się uroczystości "naszego dnia", na placu św. Piotra najpopularniejszym tematem rozmów było: kto, jak i za ile podróżował do Rzymu. Najbardziej imponowali lekkoatleci, których osiemnastka przybiegła z Rudy Śląskiej, podziwiano też polonusów z Chicago, Detroit i Ukrainy oraz pielgrzymów rowerowych. Standardem był jednak autokar. Taka wyprawa kosztowała około tysiąca złotych, za które otrzymywano 24-godzinny przejazd, wyżywienie i kilka noclegów - zazwyczaj w różnych okołorzymskich miejscowościach.

Obok pątników zwykłych do Rzymu dotarła też wcale pokaźna liczba vipątników (pątników - VIP-ów). Kilkuset księży, kilkunastu biskupów i setka polityków. Ci ostatni rozlokowani zostali w sektorze po lewej stronie ołtarza i zgodnie ramię w ramię uczestniczyli w uroczystościach: prezydent Kwaśniewski, marszałkowie Płażyński i Grześkowiak, przewodniczący Krzaklewski i posłowie AWS - których było tu więcej niż udaje się zebrać na większości klubowych posiedzeń. Polityczna zgodność sięgnęła nawet uścisków dłoni przy przekazywaniu znaków pokoju.

Dostrzeżono zwłaszcza ten, który wymienili prezydent i szef Akcji. Nastrój Treuga Dei (pokoju Bożego) do tego stopnia podziałał na obecnych, że po zakończeniu ceremonii Alicja Grześkowiak cieszyła się z tego, że "Polacy potrafią wspólnie radować się z posiadania papieża", Maciej Płażyński mówił o "miałkości wszystkich sporów" i komunistach, którzy "są już gdzieś w zapomnieniu, a nawet jeśli są - to już całkiem inni", zaś Aleksander Kwaśniewski twierdził, że "pokazaliśmy światu i sobie samym, że osoba Jana Pawła II potrafi nas połączyć".

Polityka 43.1998 (2164) z dnia 24.10.1998; Wydarzenia; s. 15
Reklama