PACS oznacza mniej obowiązków niż w węźle małżeńskim, a prawie dorównuje mu pod względem korzyści (patrz: ramka). Osobom, które z rozmaitych przyczyn nie widzą siebie w solennej formule "i nie opuszczę cię aż do śmierci - proponuje związek wagi piórkowej, "małżeństwo na podpis", które operuje pojęciem "partnerzy". Również - tej samej płci. PACS bowiem po raz pierwszy we francuskiej historii uznaje prawnie trwałe związki homoseksualne.
Taka zresztą była geneza PACS, na początku lat 80., w środowisku walczącym o prawa gejów. Projekt, podjęty przez posłów socjalistycznych, dojrzewał długo i w pierwotnej postaci został już raz odrzucony przez parlament.
O ile przed 20 laty - w badaniach instytutu SOFRES - tylko 21 proc. Francuzów akceptowało związki tej samej płci, to przed rokiem - już 56 proc. Za sprawą epidemii AIDS "normalni Francuzi" pospiesznie odkrywali rejony tabu. Skończyło się konstatacją, że 300 tys. par żyje w tego rodzaju związkach, czyli twoi sąsiedzi, a może sąsiedzi twojego sąsiada. I że dla dobra sprawy warto, aby były one jak najtrwalsze, zadomowione, ucywilizowane. Życie - i media - przynosiły dramatyczne sceny z AIDS w tle: czułej opieki nad chorym partnerem i biurokratycznej bezduszności, gdy ten umierał, a długoletni towarzysz życia był wyrzucany na bruk ze szczoteczką do zębów.
Dla środowiska homo PACS oznacza przystanek w połowie drogi prowadzącej ku pełnemu uznaniu ich praw małżeńskich. Odwrotnie w znacznie liczniejszych kręgach hetero: dla nich PACS to uproszczona formuła małżeństwa, łatwiejsza do przełknięcia. A rzecz dotyczy szybko rosnącej grupy w społeczeństwie. W rozmaitych formach konkubinatu żyje dziś 5 mln Francuzów.
Dwa na każde trzy takie związki kończą się co prawda małżeństwem, ale jeszcze szybciej przybywa nowych wolnych związków.