Pana N. do zainwestowania 5 tys. szylingów austriackich (ATS) w International Building Investment Company SA Polska namówił sąsiad. Po trzech latach - pisano w pięknie wydanym na kredowym papierze folderze - "otrzymujecie Państwo swoją inwestycję 5000 ATS i 60 proc. dochodu, a więc 8000 ATS".
Pranie mózgów
Kilka dni później sąsiad zaprosił go na spotkanie z konsultantem firmy, który wyjaśnił: za zainwestowane przez państwa pieniądze kupujemy grunty i budujemy tam mieszkania. Po ich sprzedaży zostaje wypłacony dochód i zwrócona inwestycja. Do wyboru są trzy opcje wypłaty dochodów, czyli odsetek - półrocznie (8,5 proc.), rocznie (18 proc.) i "po zakończeniu trzyletniego okresu wiążącego, kiedy wypłacana jest inwestycja i dochód w wysokości 60 proc."
- Tak byłem tym otumaniony - mówi dzisiaj pan N. - że nawet nie zauważyłem, że w folderze nie podano żadnego nazwiska, adresu czy numeru telefonu.
Trochę się zdziwił, gdy dyrektor firmy w jego województwie przyjmując 5 tys. ATS pokwitował to na zwykłym dowodzie wpłaty "KP", których bloczki można kupić w pierwszym lepszym sklepie papierniczym. Był już jednak stempel z adresem firmy, Warszawa, ul. Solec (...) m 7, numerem telefonu i faksu, a także nazwisko prezesa International Building Investment Company SA Polska (IBIC) - mgr. Piotra Rzeźniczaka.
Trochę go jednak ubodło to, że przy wpłacie potrącono mu jedną piątą jego pieniędzy. Dyrektor zapisał na pokwitowaniu: "wypłacono 20 proc. prowizji". Musiał też zapłacić 2 proc. opłaty skarbowej. Po kilkunastu dniach dostał umowę i weksel z firmy IBIC. Na umowie podano numer konta w banku Creditanstalt w Warszawie, na które ponoć przelano pieniądze, ale żadnych dokumentów bankowych pan N. nie dostał.
Prawo natury
W wolnych chwilach studiował folder.