Czy łatwo być prezydentem wszystkich Litwinów, jeśli się wygrało wybory różnicą zaledwie 14 tys. głosów?
Od wyboru minęło pół roku, a według badania opinii publicznej mam aprobatę 83 proc. społeczeństwa. Jak sądzę dlatego właśnie, że jestem ponad podziałami politycznymi.
Czemu zawdzięcza pan zwycięstwo? Kampanii prowadzonej po amerykańsku, z pańskim portretem na balonach? Temu, że rywalem był postkomunista? A może to objaw prozachodniej orientacji Litwinów? Przez pół wieku był pan przecież Amerykaninem.
Wszystkie te czynniki miały swój udział, ale przede wszystkim to, że byłem człowiekiem z zewnątrz, nie zaplątanym w żadne układy, czego ludzie już mieli serdecznie dosyć. Pierwsze miesiące mojej prezydentury dowiodły, że obiecując przywrócenie moralności władzy nie rzucałem słów na wiatr.
Co pan zrobił?
Usprawniliśmy i uszczelniliśmy system poboru podatków. W parlamencie leży projekt nowego kodeksu cywilnego i karnego, które znacznie ułatwią walkę z przestępczością. Zdecydowane akcje policji rozbiły struktury mafijne. Niedawno osobiście gratulowałem policjantom i prokuratorom, którzy po trzech miesiącach wytężonego śledztwa nie tylko posadzili za kraty gang przestępczy, ale i wykryli przekupnych sędziów.
Przede wszystkim obiecywał pan integrację z Zachodem i kontynuację reform rynkowych. Nie ma was w pierwszej grupie kandydatów do Unii Europejskiej, a perspektywa członkostwa w NATO jest chyba jeszcze bardziej odległa.
To są nadal główne strategiczne cele naszej polityki zagranicznej. Powiedzieliśmy Rosji, żeby nie miała żadnych złudzeń: nasz wybór nie jest w nią wymierzony, ale chcemy być w NATO.
Dlaczego? Czy czujecie się zagrożeni?