Archiwum Polityki

Pułkownik nasz skarb

- Zgoda - napisał przed laty gen. Jaruzelski na podaniu wicepremiera Messnera, by mógł kupić willę po Ryszardzie Kuklińskim od Skarbu Państwa. Dziś znów premier, a nawet cały rząd arbitralnie decyduje o lokalu przy ul. Rajców 11 zamiast pozostawić sprawę sądowi. Próba utajniania kwoty odszkodowania przez urzędników budzi śmiech; podatnicy III RP mają pełne prawo wiedzieć, jak wydaje się pieniądze publiczne.

Zeszłotygodniowy komunikat dla prasy, iż rząd przeznaczył z rezerwy budżetowej odszkodowanie dla płk. Ryszarda Kuklińskiego, którego mienie skonfiskował sąd w 1984 r. wyrokiem skazującym go na śmierć, odgrzał niekończącą się dyskusję "zdrajca czy bohater?" My zajmijmy się wyłącznie aspektem prawnym.

Wspomniany wyrok zapadł zaocznie, objął konfiskatę całego majątku R. Kuklińskiego, którego Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego obciążyłby chętnie kosztami procesu, gdyby nie fakt, "że ściągnięcie ich nastręczałoby trudności". Z informacji Drugiego Urzędu Skarbowego w Warszawie wynika, że składniki majątku (bez wyszczególnienia) zostały sprzedane w całości w latach 1985-88 r. za 5 092 106 zł. Kwotę przekazano Skarbowi Państwa.

Ważny jest rok 1990: na mocy amnestii zamieniono skazanemu karę śmierci na 25 lat więzienia. W tym też roku konfiskatę mienia wykreślono w ogóle z kodeksowego katalogu kar. W 1995 r. I prezes Sądu Najwyższego wniósł rewizję na korzyść oskarżonego i było jasne, że ten po uchyleniu wyroku dochodzić będzie zwrotu majątku. Gdy zaś przed rokiem prokuratura ostatecznie umorzyła śledztwo wobec pułkownika, który "działał w stanie wyższej konieczności", stał się on osobą oczyszczoną z punktu widzenia prawa, ba - pokrzywdzoną przez te lata przez wymiar sprawiedliwości. Przyznanie mu odszkodowania byłoby tego konsekwencją. W tym celu pułkownik Kukliński ustanowił pełnomocnika, który miał odzyskać majątek, najlepiej w naturze.

Witanemu jak bohater pułkownikowi premier RP obiecał kilka miesięcy temu jacht, też skonfiskowany swego czasu. Problem w tym, że premier ofiarował coś, co dziś prawnie należy do firmy Atlas, która wyremontowała jacht i zamierzała oddać go pułkownikowi. Formalna umowa darowizny nie jest jeszcze - o ile wiem - podpisana.

Polityka 45.1998 (2166) z dnia 07.11.1998; Wydarzenia; s. 17
Reklama