Archiwum Polityki

Papierowe domy

Mieszkania stały się znów tematem dnia nie tyle ze względu na ich brak - bo to przecież żadna nowość - ile najpierw dzięki raportowi NIK udowadniającemu całkowitą plajtę "założeń polityki mieszkaniowej państwa" (uchwalonej przez Sejm w 1995 r.), a później za sprawą zamieszania wokół budowlanych ulg podatkowych.

Korzystając z tej wątpliwej okazji chciałbym zwrócić uwagę na nieporozumienia, jakie narosły wokół tego tematu i tak głęboko zakorzeniły się w świadomości mieszkaniowych lobbystów, iż każda kolejna próba skonstruowania rozwiązań systemowych kończy się klęską. Oba czynniki sprawcze ostatniej burzy są znakomitą tego ilustracją.

Zacznijmy od sprawy pierwszej, czyli kompromitującej Sejm i rząd - mało ważne, że poprzedni, nowemu grozi to samo - entej już wersji "założeń polityki mieszkaniowej państwa". Posłowie uchwalając różne "polityki" albo całkowicie zapominają o nich przy zatwierdzaniu kolejnego budżetu, bądź całkowicie abstrahują od możliwości ich realizacji. Rząd nie protestuje, bowiem wie, że zdoła umyć ręce właśnie przy okazji dyskusji budżetowych, tyle że zamiast mydła używa tradycyjnego zwrotu: proszę wskazać pozycje budżetu, które należy skreślić, by wam dodać.

Tak więc program przewidywał np. zapewnienie grubo ponad 2 proc. udziału wydatków mieszkaniowych w PKB, a w rzeczywistości zmalały one w tym roku do 0,6 proc. Skromność budżetowych kwot kierowanych na mieszkania powodowała, że zdecydowana ich część musiała być przeznaczona na "zaszłości", czyli na wykup odsetek od starych kredytów i premie gwarancyjne. Na działania aktywizujące budownictwo zostawało już niewiele, bo ok. 11 proc. Trudno się więc dziwić, że Krajowy Fundusz Mieszkaniowy, który teoretycznie miał stanowić fundament masowego budownictwa czynszowego, nie ma na to środków.

Fundusz dysponował w tym roku 300 mln zł, co da się przeliczyć na możliwość budowy 5, może 6 tys. mieszkań. W oparciu o ten Fundusz powinny działać Towarzystwa Budownictwa Społecznego. Sejm, dla uatrakcyjnienia TBS-ów, podwyższył granicę, do jakiej mogą one korzystać z kredytów Funduszu - do 70 proc.

Polityka 47.1998 (2168) z dnia 21.11.1998; Kraj; s. 20
Reklama