Archiwum Polityki

Smykałka do aut

Miało być jak na filmie? Gliny, szaleńcza ucieczka, samochód fruwający w powietrzu nad drewnianym mostkiem - i nikomu nic się nie dzieje. Aleksandra i Mariola zginęły na miejscu. Krzyś, najmłodszy, zmarł po kilku godzinach w szpitalu. Również Dawid, który siedział za kółkiem, nie miał najmniejszych szans.

Krzysio miał 13 lat i uwielbiał samochody. Na świętego Krzysztofa, kiedy w tyskiej parafii odbywało się poświęcenie nowych aut, przyniósł swoje autka i podstawił pod kropidło. Po silniku rozpoznawał samochody, potrafił naśladować zapalanie, przyspieszanie, hamowanie; zasypiał z autkami pod poduszką i z nimi szedł do szkoły. Za jazdę prawdziwym, a już szczególnie za kierownicą, oddałby wszystko. I oddał. Dziś ksiądz powiedział rodzicom, że mszy za Krzysia nie odprawi, najwyżej na cmentarzu poświęci trumnę.

- W gazetach napisali, że wszyscy byli z patologicznych rodzin, to dlatego ksiądz się od nas odwrócił - płacze ojciec Krzysia. - Dlaczego nam to zrobili? Jakby nie dość nieszczęścia, to jeszcze takie upodlenie.

Centrum Tych, blok z lat sześćdziesiątych, malutkie dwupokojowe mieszkanie, zadbane, ale lata świetności ma już za sobą.

- Nie miał głowy do nauki, tylko samochody i samochody, ale tak to był dobry, na mechanika by się jakoś wyuczył - szlocha matka. - Wszystko potrafił poskładać, znał się na radiach.

Ojciec Krzysia miał na początku lat sześćdziesiątych wypadek w kopalni. Od tego czasu jest na rencie. Ledwo chodzi. Ostatnio dorabiał stróżowaniem. Z dojazdami i przyjazdami praca zabierała mu 12 godzin dziennie. Ale bez tych dodatkowych pieniędzy nie mieliby na lekarstwa i opłaty. Na matkę Krzysia spadły wszystkie nieszczęścia: cukrzyca, miażdżyca, nadciśnienie. Po ostatniej operacji ma założone by-passy. Choroba ją wykańcza. W osiemdziesiątym pierwszym na motorze zabił się Mirosław, najstarszy syn - wspomina. - Teraz poszedł Krzyś.

Na podwórku poznał siedemnastolatków Dawida i Mariusza, którzy stali się dla malca największymi autorytetami. Podwórko wiedziało, że jeżdżą już samochodami, coś kombinują koło aut, ale do domu zaczęło docierać to zbyt późno.

Polityka 47.1998 (2168) z dnia 21.11.1998; Kraj; s. 30
Reklama