Archiwum Polityki

Pytania dodatkowe

Wzięliśmy na talerz siedem dań, ale skonsumować udało się tylko trzy. Czy początek negocjacji w sprawie naszego przystąpienia do Unii to porażka, czy tylko za wiele sobie obiecywaliśmy?

Ministrowie spraw zagranicznych unijnej Piętnastki i pierwszej szóstki kandydatów rozmawiali średnio po pół godziny. Na porządku dziennym spotkania, które odbyło się w Brukseli 10 listopada, było bowiem siedem pierwszych rozdziałów (obszarów) negocjacji uważanych za łatwe. Razem jest 31 obszarów, w tym tak skomplikowane jak rolnictwo, transport czy ochrona środowiska. Ale tu dopiero zaczyna się przegląd prawa, który poprzedza negocjacje. Pomaga on określić, co naprawdę wymaga targów, gdzie możemy nie zdążyć z dostosowaniem. Przegląd rozplanowano do lipca 1999, więc otwieranie negocjacji w kolejnych obszarach potrwa co najmniej do końca przyszłego roku, a nawet do początków 2000.

W trzech spośród pierwszych siedmiu obszarów wspólny dorobek prawny Unii, do którego musimy się dostosować, jest bardzo skromny. Są to nauka, edukacja i polityka wobec małych i średnich przedsiębiorstw. Jeśli chodzi o telekomunikację, sami zażyczyliśmy sobie dalszych rozmów, prosząc o okres przejściowy do 2008 r. Zakładamy ogólną gotowość do członkostwa na 31 grudnia 2002 r., ale ze względu na koszt wojsko potrzebuje do pięciu lat więcej, aby przestawić sprzęt na nowe częstotliwości i oddać telefonii komórkowej zakresy, które należą się jej zgodnie z regułami unijnymi.

Wcześniej dziennikarze dowiedzieli się pokątnie, że Polska nie chce okresu przejściowego w zapewnieniu powszechnej usługi telefonicznej. Deklarujemy tu pełne dostosowanie do końca 2002 r., co budzi podejrzliwość Unii. Oznacza to, że od 2003 r. każdy obywatel, także mieszkaniec wsi, gdzie przeciętnie jest 5 linii telefonicznych na 100 osób, dostanie telefon w rozsądnym czasie i po przystępnej cenie. Rząd zapewnił, że do 2001 r. będzie u nas średnio 30 linii na 100 mieszkańców. Dziś jest ich niewiele ponad 20 (dla porównania w Hiszpanii prawie 40, w Grecji - 50, a w Szwecji - 70).

Polityka 47.1998 (2168) z dnia 21.11.1998; Świat; s. 46
Reklama