Archiwum Polityki

Buszujący w chwastach

Zapadł wyrok w sprawie zabójców Tomka Jaworskiego. Orzeczono najwyższy - według polskiego prawa - wymiar kary. Jednak znaczna część społeczeństwa wydaje się tym nie usatysfakcjonowana. Nasiliły się żąda-nia przywrócenia kary śmierci.

Mor-der-cy, mor-der-cy! - wielokrotnie skandował tłum zgromadzony przed salą rozpraw, gdzie sądzono oskarżonych o zabójstwo. W dniu ogłoszenia wyroku, 19 listopada, emocje sięgnęły zenitu, lecz gdy sędzia przewodnicząca Małgorzata Mojkowska przemówiła, było cicho, jak makiem zasiał. Dwadzieścia minut trwało odczytywanie z akt, o co grupkę młodych ludzi oskarżał prokurator. Gdy wreszcie padło: "skazuje na...", publiczność na sali rozpraw zamarła, "...karę dożywotniego pozbawienia wolności" - sędzia przewodnicząca powtórzyła wobec dwojga sprawców. Nie odezwał się nikt. Słychać tylko było westchnienia ulgi. "7 lat i jedenaście miesięcy" dla trzeciego sprawcy - ludzie zaszumieli. Uznali, że to za mało. Lecz nikt nie śmiał przerwać, wszyscy chcieli usłyszeć - dlaczego.

Każdego roku w Polsce popełnianych jest ponad tysiąc zabójstw, często w pijacko-rodzinnych awanturach. Na ich tle śmierć młodego człowieka szczególnie porusza. Maturzysta - to ktoś, kto staje się dojrzały. Przed nim dopiero sukcesy, kariera, dorosłe życie. "Zbuduję wam dom" - obiecywał Tomek rodzicom. W dniu zabójstwa zdawał pierwszy z egzaminów na architekturę.

W niemal każdym domu ktoś czeka, aż dorośnie jego Tomek. Nie ma większej tragedii niż śmierć na starcie. Tomek nie wrócił. Kiedy matka dała znać policji, usłyszała: "Pewnie jest z dziewczyną albo się upił". Nie przyjęto zgłoszenia o zaginięciu. "Normą" jest odczekać jakiś czas. Nikt nie uwzględnia intuicji rodziców, którzy twierdzą, że syn uprzedziłby - dla ich spokoju - o spóźnieniu. Gdy zwlekano - Tomka właśnie torturowali bandyci. Gdy podjęto wreszcie poszukiwania - już konał.

Sposób dokonania zbrodni wstrząsnął ludźmi. Bito tak, że bejsbolowy kij pękł na głowie. A to był wstęp do wymyślniejszych tortur. "Dobij mnie" - wyszeptał po wielogodzinnej kaźni i po śmiertelnym ciosie, pewny nieuchronności śmierci oraz tego, że "ich" nie ma sensu błagać o litość.

Polityka 48.1998 (2169) z dnia 28.11.1998; Wydarzenia; s. 15
Reklama