Archiwum Polityki

Chudo z grubym węglem

Jeszcze miesiąc temu, przed atakiem zimy, na hałdach leżało ponad siedem milionów ton węgla, spółki ograniczały wydobycie, a dzisiaj pod kopalniami ustawiają się kilometrowe kolejki ciężarówek - kierowcy skarżą się, że na załadunek czekają po kilka dni, marzną w kabinach, a w całym kraju marzną ludzie. Raz słyszą, że węgla jest za dużo, należy radykalnie zmniejszyć produkcję, a wystarczy, że trochę przymrozi i poprószy śnieg, to okazuje się, iż jest go jak na lekarstwo.

Co się dzieje z węglem? W ubiegłym tygodniu na kopalnianych zwałach leżało 5,4 mln ton węgla: - Szkopuł w tym, że leży miał, nadający się do elektrowni, a nie węgiel gruby, do domowych pieców - tłumaczy Jacek Franczak, kierownik sprzedaży w Kopalni Katowice-Kleofas. - Ostatnie zwały grubego - tzn. orzecha, kostki i kęsów - sprzedaliśmy dwa miesiące temu, a dzisiaj ładujemy tylko bieżące wydobycie.

Kierownik Franczak mówi, że tej jesieni nie było szaleństwa z zakupem zimowego węgla: - Może ludzie liczyli na późną i łagodną zimę? - zastanawia się. - Dziś faktycznie trzeba odstać dwie - trzy doby.

Kierowcy ściągający z całej Polski na Śląsk twierdzą, że wśród węglowych dealerów krążyły opinie, iż nie warto wcześniej spieszyć się z zakupami - zwały w pewnym momencie sięgały 9 mln ton - bo węgiel musi stanieć.

Dziś w Katowickim Holdingu Węglowym płaci się za tonę 200-260 zł (plus 22 proc. VAT), informuje Jarosław Kwieciński, dyrektor zespołu organizacyjnego. Gruby węgiel nie miał wyjątkowo w bieżącym roku "zimowego przyspieszenia cenowego", nie podrożał, ale też nie staniał. Dodatkowo na rynek wszedł importowany węgiel rosyjski. Nie wiadomo dokładnie ile: - Ze wschodu trafiło w tym roku do nas 7 mln ton węgla - ocenia Andrzej Kaczkowski, członek prezydium Sekcji Węgla Kamiennego Solidarności. - To są szacunki, bo tego importu nikt nie kontroluje.

Według resortu gospodarki w grę może wchodzić najwyżej 1,5-2 mln ton. Na pewno za to sporo tańszego od krajowej oferty. Kupiona jesienią tona węgla w Kudowie Zdroju, oddalonej od Śląska o 230 km, kosztowała z dowozem do domu równe 400 zł. W kopalniach katowickich tona kostki, najbardziej chodliwego węgla, kosztuje 285 zł (z VAT), a przeciętnie za grube gatunki płaci się po 250 zł. Za tyle samo można już dostać rosyjski węgiel na ścianie wschodniej.

Polityka 51.1998 (2172) z dnia 19.12.1998; Kraj; s. 27
Reklama