Archiwum Polityki

Cień samuraja

W artykule "Japońska zaprawa?" (POLITYKA 46) opisując tajemnicze wydarzenia w branży budowlanej zaryzykowałem hipotezę, że mogą być one efektem działań japońskiego banku Nomura. Wywołało to oburzenie jego szefów. Uważają wszelkie podejrzenia za nieusprawiedliwione i krzywdzące. Tymczasem aktywność japońskiego banku w Polsce budzi wyjątkowo wiele emocji. Jaką rolę gra Nomura? "Giełdowego szakala", jak widzą to jego przeciwnicy, czy też "katalizatora zmian", jak chcą szefowie banku?

Najwięcej wątpliwości dotyczących roli Nomury wiąże się ze spółką Impexmetal. Ta dawna centrala handlu zagranicznego, a dziś spółka giełdowa, skupia pod swymi skrzydłami grupę zakładów hutniczych i przetwórstwa metali. Podstawą jej działalności jest produkcja oraz handel metalami nieżelaznymi, ich półfabrykatami, produktami stalowymi, odlewami żeliwnymi, łożyskami, kablami, metalami szlachetnymi. W ubiegłym roku obroty spółki osiągnęły poziom 531 mln dolarów.

W 1997 r. Impexmetal został sprywatyzowany. W ofercie dla dużych inwestorów ponad 15 proc. akcji kupił Nomura International oraz fundusz inwestycyjny Templeton Global Investors (ok.10 proc.). W ręku Skarbu Państwa pozostało 31 proc. akcji. Latem 1997 r. akcje Impexmetalu trafiły na giełdę. Debiut nie zachwycił inwestorów, a dalej było jeszcze gorzej. Tylko raz udało się akcjom Impexmetalu osiągnąć notowanie o złotówkę wyższe od ceny, po jakiej po raz pierwszy pojawiły się w ofercie publicznej (36 zł). Potem zaczął się systematyczny spadek do 7-8 zł w okresach skrajnej bessy; dziś akcje spółki utrzymują się na poziomie kilkunastu złotych.

Nomura zainwestował w Impexmetal 18 mln dolarów i jak zapewnia Martin K. Mierswa, przewodniczący rady nadzorczej spółki, kierujący jednocześnie polskimi interesami banku, była to w owym czasie kwota stanowiąca połowę ogólnego zaangażowania się firm japońskich w polską gospodarkę. Rodzi się jednak pytanie: jak to się stało, że tak doświadczony bank inwestycyjny dokonał tak złej inwestycji?

- To trudne pytanie - wzdycha dyrektor Martin Mierswa. - Zbytnio zaufaliśmy ówczesnemu zarządowi. Okazało się, że zyski są sztucznie zawyżone, a kierownictwo spółki nie zamierza realizować programu restrukturyzacji, do którego się zobowiązało. Potem sytuację dodatkowo pogorszył kryzys azjatycki i rosyjski.

Polityka 51.1998 (2172) z dnia 19.12.1998; Gospodarka; s. 63
Reklama