Archiwum Polityki

Znaj granice

W każdym niemal podręczniku znaleźć można stwierdzenie, że przez cały okres porozbiorowych dziejów Polacy nie pogodzili się z utratą niepodległości i że kolejne pokolenia podejmowały walkę o jej odzyskanie. Ale o Polskę w jakich granicach właściwie walczono?

Przypowieść Juliusza Słowackiego o tych, którzy szli krzycząc "Polska! Polska!", którym "Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka, spojrzał na te krzyczące i zapytał: Jaka?" odnosi się najczęściej do kwestii ustrojowych i społecznych. Ale można ją odnieść także do spraw terytorialnych. W jakich granicach odrodzić się miała przyszła Polska?

Odpowiedź jest pozornie łatwa - w granicach przedrozbiorowych. Polacy uznali bowiem rozbiory za zbrodnię, która mogła być naprawiona jedynie przez przywrócenie stanu poprzedniego. Z drugiej jednak strony nie należy zapominać, że reakcje obywateli Rzeczypospolitej na I rozbiór nie były dramatyczne, i jak się wydaje dość szybko przystosowano się do nowej sytuacji. Roman Wapiński w wydanej przed czterema laty świetnej książce o kształtowaniu się polskiej świadomości narodowej ("Polska i małe ojczyzny Polaków") zwraca uwagę na trzy przyczyny owej słabości reakcji.

Od ponad pół wieku - powiada autor - interwencja mocarstw ościennych w sprawy Rzeczypospolitej "była czymś stałym i - dodajmy - nie tak rzadko akceptowanym nawet przez tych, którzy dążyli do jej wzmocnienia. Wpływom tym towarzyszyła niemal stała obecność wojsk rosyjskich na terytorium Rzeczypospolitej".

Granice falowały

Granice państwowe, wedle określenia autora, falowały, czyli ulegały dość częstym zmianom. Miało to miejsce szczególnie na wschodzie i nic specjalnie dramatycznego z tego nie wynikało. Nie było to traktowane jako zagrożenie Ojczyzny, bo świadomość tego pojęcia istniała tylko w cienkiej warstwie elity narodu szlacheckiego. Cóż obchodził mazowieckiego czy małopolskiego szlachetkę bieg wschodniej granicy Rzeczypospolitej, przynależność państwowa Smoleńska lub Witebska. Jeśli w ogóle wiedział, gdzie te miasta leżą.

"Obszar jakiś - pisał przed prawie pół wiekiem Stanisław Ossowski - staje się ojczyzną o tyle tylko, o ile istnieje zespół ludzki, który odnosi się doń w pewien sposób i w pewien sposób kształtuje jego obraz.

Polityka 52.1998 (2173) z dnia 26.12.1998; Społeczeństwo; s. 73
Reklama