Archiwum Polityki

Fama chama

Kiedy jest za dobrze, to jest źle dla ciebie - powiada mędrzec. Ale czy to prawda? Nie każdemu jest tak dobrze jak Jerzemu Gwiżdżowi, parlamentarzyście. Czytam, że tatuś uszył mu pięćdziesiąt jeden (51) garniturów, żeby mógł zadawać szyku na Wiejskiej. Kochający tatuś wie: syn zwykł chodzić - do figury. Nazwisko tej figury ustalą sobie państwo przy wigilijnym stole. Nie wątpię, że przy tym stole najwięcej będzie się mówiło o chamstwie. Nie tym zwyczajnym, do którego zdążyliśmy przywyknąć. Pojawił się na tapecie nowy temat: chamstwo w polityce, chamstwo rządzących. Coś w tym jest. Nawet Marian Krzaklewski oburzył się na fatalne maniery prezydenta. Bo to przecież szczyt chamstwa - pokaz przedpremierowy (Buzka przy tym nie było) "Ogniem i mieczem". Zastanawiałem się, jaka była przyczyna irytacji Pana Przewodniczącego. Znajomek wziął mnie na bok. I wyjaśnił:

- Przecież może zdarzyć się, że Krzaklewski spotka się z Kwaśniewskim. I wtedy Kwaśniewski opowie mu zakończenie filmu!

O niesfinalizowanej transakcji z Izraelem też mi nagadano podczas strojenia choinki bombkami. Oczywiście, bombkami made in USA.

- Z tą rakietą to była chamska podpucha. W całej naszej historii jedyny koszerny Huzar to był Berek Joselewicz.

Ale o najgorszym przykładzie chamstwa dowiedziałem się od wnuka Babuni Siwej. Ordynarna jak wór z mąki starowinka nakupiła wełny i dalej heklować na drutach sweterek.

- Dla kogo to? - zapytał wnuczek.

- Dla ministra koordynatora służb.

- Babciu, a dlaczego ten sweterek ma takie długie rękawy?

- Żeby można było zawiązać je z tyłu!

Z chamstwem nie taka prosta sprawa, proszę państwa. Od czego rozpoczął się wzlot Nikodema Dyzmy, bohatera powieści, postaci z serialu?

Polityka 52.1998 (2173) z dnia 26.12.1998; Groński; s. 109
Reklama