Archiwum Polityki

Szantaż narkozą

Nic nie warte okazały się zapewnienia rządu, że zmiana systemu ochrony zdrowia 1 stycznia 1999 r. nie będzie dla pacjentów dolegliwa. Kolejki przed aptekami, nieporozumienia w punktach pomocy doraźnej pogotowia ratunkowego oraz niepewność, czy z powodu strajku anestezjologów będą wykonywane operacje - to nie najlepszy początek reformy, która wciąż jawi się wielką niewiadomą.

Takiego oblężenia jak w sylwestra apteki nie przeżyły od dawna. Pacjenci ustawiali się w kilkugodzinnych nieraz kolejkach. Rekordziści realizowali po 14-20 recept, toteż dzienny utarg pięciokrotnie przekroczył przeciętną.

Panika ogarnęła całą Polskę. Ludzie przestraszyli się podwyżek cen leków i nie wiedzieli, czy recepty wystawione przez lekarzy w grudniu będą aktualne w nowym roku. Dopiero 29 grudnia resort zdrowia przedłużył ich ważność do 20 stycznia, ale nie do wszystkich dotarła ta wiadomość. Aptekarze, zamiast wprowadzać do komputerów nowe listy leków, mieli na głowie setki interesantów. Nawet podczas weekendu, gdy sprzedaż leków powinna już odbywać się na nowych zasadach, do większości aptek nie nadeszły uaktualnione cenniki i trudno odpowiedzieć na pytanie, jak długo jeszcze potrwa ten chaos.

Nie jedyny zresztą, jaki nas czeka. W styczniu kasy chorych mają otrzymać dotację z budżetu centralnego, aby móc przekazać ją szpitalom i gabinetom lekarskim, z którymi podpisały umowy. Pełnomocnicy szesnastu regionalnych kas jeszcze na początku tego tygodnia nie wiedzieli, kiedy wpłyną obiecane pieniądze, niezbędne dla przejściowego finansowania ochrony zdrowia, zanim w lutym nadejdą pierwsze składki. Jeśli rząd, który przez pół roku wstrzymywał organizację kas chorych (bo nie mógł się porozumieć w swoim gronie w kwestii finansowania lecznictwa), będzie opóźniał przekazanie pieniędzy - to cała reforma utraci resztki sensu i zawali się pod własnym ciężarem.

Nauczką i przestrogą powinna być pseudoreforma opieki anestezjologicznej. Przed rokiem to właśnie minister Maksymowicz proponował lekarzom tej specjalności kontrakty zamiast etatów. "To nowa jakość i rozwiązanie rynkowe" - mówił, po czym 150 mln złotych rozparcelowano z rezerwy budżetowej dla tych, którzy słowa ministra wzięli sobie do serca.

Polityka 2.1999 (2175) z dnia 09.01.1999; Wydarzenia; s. 15
Reklama