Archiwum Polityki

Trzy Czarodziejskie Góry

W antykwariacie na Świętokrzyskiej kupiłem trzeci egzemplarz "Czarodziejskiej Góry". Moja pierwsza arche-Czarodziejska Góra została w skrzętnie i, jak się okazuje, pod wieloma względami przedśmiertnie uporządkowanej krakowskiej bibliotece na Francesco Nullo, jest to tamten mityczny egzemplarz z dedykacją bp. Wantuły. Równo 40 lat temu, w Roku Pańskim 1959, Wantuła ofiarował powieść Manna moim starym w prezencie, ojciec z właściwą sobie zajadłością przeczytał natychmiast i z równie zajadłą skłonnością do natychmiastowych, definitywnych i niepoczytalnych ustaleń doszedł do wniosku, iż sztuka literacka polega na układaniu zdań długich. Im większy pisarz, tym dłuższe zdanie potrafi napisać, uważał mój stary, potem przeczytał "Doktora Faustusa" i kolosalne, całymi stronicami idące okresy tego arcydzieła utwierdziły go nieodwracalnie w obłędnym domniemaniu. Na mnie gloryfikacja tasiemcowej frazy, jak prawie wszystko, co on głosił, odcisnęła swe tragiczne piętno, do dziś mam skłonność do nieumiarkowanej jazdy bez kropek i przecinków. Pierwszy egzemplarz "Czarodziejskiej Góry" fundamentalnie zakorzenił się w domowym życiu, inne intensywne i bardziej widzialne przygody tej książki już opiewałem frazą - tak jest - rozwlekłą, ale z kadencjami.

Druga "Czarodziejska Góra" nie zakorzeniła się w moim życiu wcale albo: zanim zdążyła się zakorzenić, tamto życie oddaliło się z prędkością światła i Panu Najwyższemu chwała, bo przez to oddalenie mogę teraz opowiadać z czystym sumieniem, bez niczyjej krzywdy. Drugą "Czarodziejską Górę" dostałem w prezencie od pewnej rozbestwionej intelektualnie małolaty przed trzydziestką. Nie uwierzylibyście, jak małolaty przed trzydziestką potrafią być rozbestwione intelektualnie, ta, im była młodsza, tym była mądrzejsza, wprost się zachłystywała możliwościami myśli ludzkiej, była też nader rozpasana pod względem estetycznym, piękno ją upajało, czytała wyłącznie arcydzieła, słuchała wyłącznie muzyki klasycznej, jadała wyłącznie w najdroższych restauracjach.

Polityka 13.1999 (2186) z dnia 27.03.1999; Pilch; s. 91
Reklama