Archiwum Polityki

Mundur i Cnota

Turcy idą do urn. Po wybuchu narodowej euforii na wieść o uwięzieniu Abdullaha Ocalana, tropionego przez 15 lat przywódcy terrorystycznej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Po słodkim smaku upokorzenia wspierającej Kurdów Grecji. Po uwięzieniu z poduszczenia świeckich wojskowych popularnego islamskiego mera Stambułu. Po kolejnym raporcie o spadającej inflacji i rosnącym wzroście gospodarczym. Ale najbardziej sceptyczni Turcy mówią, że prawdziwe wybory już za nimi: latem zeszłego roku wybrano nowego szefa sztabu tureckiej armii.

Dziesiątki tysięcy gardeł skandowało: "Turcja jest z ciebie dumna". 46-letni mężczyzna nie krył wzruszenia. 26 marca, w piątek, prosto z modłów w meczecie, do którego odprowadziła go kawalkada dwóch tysięcy samochodów, były burmistrz Istambułu Recep Tayyip Erdogan udał się do więzienia odsiedzieć czteromiesięczny wyrok. Za co? Z formalnego punktu widzenia "za podżeganie do nienawiści przy pomocy różnic klasowych, religijnych i etnicznych", co precyzuje słynny artykuł 312 kodeksu karnego. ("Turcją rządzi terror prawa" napisał jeden z miejscowych publicystów).

  • Konkurenci

A jak wyglądało podżeganie? Półtora roku temu Erdogan wygłosił mowę. Zacytował wówczas wiersz Ziyi Gokalpa, ideologa, przy pomocy którego po I wojnie światowej na gruzach imperium otomańskiego Mustafa Kemal Pasza zwany później Atatürkiem - Ojcem Turków - zbudował nowoczesne, narodowe i świeckie państwo i rządził nim żelazną ręką aż do śmierci. Gokalp - zanim jeszcze kładł podwaliny pod nową Turcję - pisał, a Erdogan recytował: "Nasze minarety są naszymi bagnetami, nasze kopuły są naszymi hełmami, nasze meczety są naszymi koszarami. Zakończymy etniczne podziały, nikt nas nie zastraszy. Nawet gdyby spadło na nas niebo, ziemia się pod nami rozstąpiła, nie zaniechamy naszej misji. Moim punktem odniesienia jest Islam. Jeśli nie jestem w stanie o tym mówić, jaki jest pożytek z życia?"

Prokuratorzy uznali wystąpienie burmistrza za wezwanie do religijnej rebelii i obalenia konstytucyjnego, świeckiego porządku. Skazali go na rok więzienia. Po kolejnych odwołaniach stanęło na czterech miesiącach i zakazie prowadzenia działalności politycznej do końca życia. A żeby Turcja była Turcją i miłośnicy paradoksów pozostali usatysfakcjonowani, burmistrzowi zorganizowano niczym nie zakłócone (policja pilnowała porządku na ulicach) wyżej opisane pożegnanie, on sam wybrał sobie więzienie, w którym odpokutuje przewiny (nie za daleko od Stambułu), zaś członkowie jego Partii Cnoty (Fazilet) odmalowali celę dla burmistrza (salon, sypialnia, telewizor, dywany).

Polityka 16.1999 (2189) z dnia 17.04.1999; Świat; s. 42
Reklama