Archiwum Polityki

Nie ma pokoju pod oliwkami

Minęły 32 lata od czasu, gdy Wzgórza Golan zostały zdobyte przez Izrael podczas Wojny Sześciodniowej, a mimo to zachowały one swój pierwotny, niemal dziki charakter. Sporą część obszaru uznano za rezerwat przyrody, w którym żyją dziki, wilki i jeżozwierze w dziwnej koegzystencji z kibucami i osiedlami rolniczymi, na ogół oddalonymi od głównych dróg, wtopionymi w przyrodę. Jedynie anteny radarowe wyrzutni rakietowych, ukryte w białych, ochronnych kopułach, szpecą niektóre wzgórza i przypominają, że nie ma pokoju pod oliwkami.

Komunikat meteorologiczny zapowiadał przelotne deszcze, ale jak zwykle straszył na próżno, bo pogoda była piękna, dwadzieścia dwa stopnie w cieniu. Hermon, 2224 metrów nad poziomem morza, nie zdjął jeszcze swojej śnieżnej czapy, ale na płaskowyżu, między bazaltowymi głazami, pierwsze jabłonie wypuściły różowe pąki, a tłuste krowy wyszły na wiosenne pastwiska. Tylko tutaj, na Wzgórzach Golan, bydło korzysta z zieleni i ze świeżego powietrza; we wszystkich innych dzielnicach kraju musi się zadowolić przemysłową paszą i zapachem obory.

Szosa nr 99, od granicy libańskiej do podnóża Hermonu, wije się częściowo wzdłuż górskiego potoku Banias, którego bystry prąd mrozi ręce i nogi nawet w najbardziej upalne, subtropikalne lata. To tutaj, w skale nad jego brzegiem, w epoce hellenistycznej zbudowano świątynię Pana, bóstwa opiekuńczego pasterzy i trzód. "Słownik mitologii greckiej i rzymskiej" (wyd. Ossolineum) przypomina nam, że Pan lubił szczególnie świeżość źródeł i cień drzew, a ponadto obdarzony był szczególną aktywnością seksualną, ścigając z równą namiętnością nimfy i młodych chłopców.

Od tego miejsca droga pnie się wzwyż, trzeba położyć cały ciężar stopy na pedale gazu w samochodzie. Na zboczach, po prawej stronie drogi, mija się szczątki syryjskiego umocnienia Tel-Azazyat, gdzie w czerwcu 1967 r. toczyły się krwawe boje. Żaden czołg, żaden pojazd pancerny nie był w stanie sprostać przeciwnościom skalistego terenu, piechota obu walczących stron usłała go ciałami poległych żołnierzy, a ostrzegawcze napisy "Uwaga miny!" wciąż jeszcze odstraszają przypadkowego wędrowca.

Śmierć pasterza

Kiedyś już byłem tutaj, gdy u podnóża tego skalistego stoku przebiegała jeszcze izraelsko-syryjska granica. Pisałem wówczas reportaż o pasterzu trzody, członku pobliskiego kibucu Lahawot Habaszan, zastrzelonym przez syryjskiego snajpera.

Polityka 17.1999 (2190) z dnia 24.04.1999; Na własne oczy; s. 100
Reklama