Archiwum Polityki

I to by było na tyle

Cztery lata temu powstało 15 Narodowych Funduszy Inwestycyjnych. Powszechne świadectwa udziałowe, sprzedawane po 20 złotych od sztuki, miały uwłaszczyć 27 milionów Polaków na części państwowego majątku, a przy okazji nauczyć ich trudnej sztuki inwestowania na rynku kapitałowym. 512 przedsiębiorstwom włączonym do programu obiecano ułatwienia w dostępie do kredytów, nowych technologii i szybką prywatyzację. NFI nie spełniły większości pokładanych w nich nadziei.

Niewypałem okazała się przede wszystkim społeczno-edukacyjna strona całego przedsięwzięcia. Już w pół roku od nabycia 60 proc. Polaków odsprzedało swoje świadectwa zarabiając na tym kilkadziesiąt złotych. Tylko 0,3 proc. uczyniło to za pośrednictwem giełdy. Kilkanaście procent w ogóle nie wiedziało, co robić z odebranym świadectwem. W szufladach zostało kilkaset tysięcy bezwartościowych już papierów, których posiadacze zapomnieli zamienić je przed 1 stycznia 1999 r. na akcje NFI.

  • Gorzki smak zwycięstwa

Paradoks polegał na tym, że wbrew pięknym założeniom edukacyjnym programu, najlepiej wyszli na nim ci nabywcy świadectw, którzy pozbyli się ich szybko za ponad 100 zł za sztukę. Przegrali natomiast ci, którzy ufni w potęgę NFI przetrzymali je do końca. W ciągu dwóch i pół roku, od chwili debiutu świadectw na giełdzie (15 lipiec 1996 r.) do końca ubiegłego roku, kiedy mijał termin ważności, ich notowania giełdowe spadły na łeb na szyję. Był to chyba najbardziej spektakularny zjazd w dół w dziejach warszawskiego parkietu. Papiery te staniały ze 104 zł do 62 zł, czyli o ponad 40 proc. W stosunku do rekordowego notowania z października 1996 r. (170 zł) spadek ten sięgnął prawie 65 proc. Równolegle nastąpiło także znaczne obniżenie giełdowych cen akcji poszczególnych funduszy.

Nie udało się więc osiągnąć podstawowego celu stawianego funduszom, polegającego na pomnażaniu ich wartości. Mizerne notowania akcji NFI i świadectw wynikały przede wszystkim z marnej kondycji finansowej większości funduszy i zarządzanych przez nie spółek. Spory, negatywny wpływ miał tu także czynnik psychologiczny. Inwestorzy giełdowi traktują bowiem NFI jako spółki o podwyższonym ryzyku i przy najmniejszych nawet zawirowaniach rzucają się nerwowo do ich wyprzedaży.

Polityka 18.1999 (2191) z dnia 01.05.1999; Gospodarka; s. 64
Reklama