Archiwum Polityki

Kwestia gustu

Przyjechawszy do Krakowa rankiem w dzień przedświąteczny zaszedłem na rynek wiedziony nostalgią za widokiem tego zakątka Polski, który najbardziej wyraziście wyraża naszą łączność z całą zachodnią Europą. W jednym miejscu, w samym środku miasta, jest i romańszczyzna, i gotyk, i kawałek dekoracji z czasów Odrodzenia, i wreszcie barok, klasycyzm, a dalej secesja i nawet w jednym z zaułków coś z międzywojennej moderny, a wszystko w skali ogromne, nie żadna miniaturka z Disneylandu, ale wielka średniowieczna metropolia w swej ciągłości aż do naszych czasów Internetu.

W końcu naszego stulecia to, co w bogatych krajach ocalało z dalekiej przeszłości, podlega zazwyczaj rewaloryzacji, co w bardziej potocznym języku oznacza odnawianie. W naszej wciąż jeszcze bardzo ubogiej Europie nadganiamy długoletnie zaległości. Nie tak dawno całą złotą Prahę pokryły rusztowania, spod których wychynął po paru latach świat piernikowego króla. Dziś rusztowania przesłaniają Kraków i zapewne spod nich też wychynie świat, o którym powiemy, że choć wygląda jak z bajki, jest prawdziwy.

Na rynku sieć rusztowań opasała Bazylikę Mariacką, co zapowiada, że fasada utraci wiekową patynę i zyska fałszywą świeżość, czym nie należy się martwić, bowiem przykład wielu innych metropolii dowodzi, że nic co świeże długo się nie utrzyma i patyna niebawem powróci. Przy okazji wszakże mamy szansę zastanowić się nad czymś zgoła nowym, nie znanym w naszej historii.

Na czas remontu fronton Bazyliki stał się stelażem gigantycznych reklam firm, które ponoć szczodrze, ale jak widać i interesownie, przyłożyły się do pokrycia ogromnych kosztów odnowy. Sam fakt, że jakieś banki czy też firmy ubezpieczeniowe zamiast odprowadzać od zysków podatki do Skarbu Państwa (skąd trafiłyby przez budżet i Ministerstwo Kultury na remont różnych zabytków) decydują się same wskazać obiekt swojej kulturalnej troski, jest sympatyczny i nowoczesny.

Polityka 18.1999 (2191) z dnia 01.05.1999; Zanussi; s. 89
Reklama