Archiwum Polityki

Panowie - szanujcie wspomnienia!

W Warszawie mieszkałem najpierw na Starówce. Na szczęście nie było wtedy jeszcze Zamku Gierkowskiego, przepraszam - Królewskiego i w miejscu, gdzie znajdują się dzisiaj tarasy przed fasadą wschodnią rosła dżungla dziwnych krzewów - wymarzone miejsce do indiańskich zabaw dla wtajemniczonych (dziura w płocie była świetnie zamaskowana). Włażąc na szczyty kup gruzów zalegające między forsycjami zobaczyć można było w dole, między skarpą a Wisłą, wybetonowaną jednostkę wojskową. Niekiedy koszarowana tu była młodzież z OHP porządkująca teren pod przyszłą Wisłostradę. Pary ochotników, przekonane, że nikt ich nie widzi, wciskały się w plątaninę rdestów dla zaspokojenia hufcowo-miłosnych potrzeb. Ale z tarasów widok był doskonały. Z drugiej strony, zza brudnego płotu, nieco śmierdzącego, bo obsikiwanego regularnie od zewnątrz przez wieczornych pijaczków, wyłaniała się kolumna Zygmunta. Na akademii w szkole kazano mi deklamować Słowackiego "Uspokojenie": "...Jest u nas kolumna w Warszawie, - Na której usiadają podróżne żurawie". Interesowałem się ptaszkami, więc ten wers denerwował mnie i niepokoił zarazem. Z jednej strony wieszcz musi mieć rację, z drugiej wyczytałem u Sokołowskiego w "Ptakach ziem polskich", że żurawie na wysoczyznach nie siadają, a wręcz odwrotnie - są ptakami brodzącymi, wolącymi spacerować po bagnach, czyli gdyby miały gdzieś siadać, to raczej na trawnikach rozkopanych przez OHP niż na kolumnie. Wychyliwszy się maksymalnie na południe obserwować można było w dole, pod świętą Anną, wylot tunelu Trasy W-Z. Zakładaliśmy się o dropsy, co pierwsze wyjedzie: tramwaj czy samochód. Sprytniejsi, do których należałem, stawiali na tramwaj, gdyż w tunelu trwały wieczne roboty drogowe i samochody objeżdżały przez Bielańską.

Polityka 18.1999 (2191) z dnia 01.05.1999; Stomma; s. 90
Reklama