Z faktu, że mężczyźni żyją krócej niż kobiety, wynika coraz więcej komplikacji. Reforma systemu emerytalnego uświadomiła bowiem przedstawicielom obu płci, że mają poważne powody, aby czuć się dyskryminowani. W przypadku kobiet tę nierówność nazywa się przywilejem.
Dopóki wysokość emerytury miała nikły związek z wysokością płaconych składek na ZUS, panowie nie mieli nawet świadomości, że są wykorzystywani, zaś panie, że swoje świadczenie w dużej mierze zawdzięczają mężczyznom. Przywrócenie tej zależności pozwoliło ten fakt przeliczyć na pieniądze.
Jeśli świetnie (powyżej dwuipółkrotnej średniej krajowej) zarabiająca para dzisiejszych trzydziestolatków przez cały okres aktywności zawodowej utrzyma taki poziom zarobków, to on przechodząc na emeryturę otrzyma 5400 zł, zaś ona zaledwie 3400 zł.
Polityka
20.1999
(2193) z dnia 15.05.1999;
Gospodarka;
s. 70