Kiedy w połowie lat pięćdziesiątych rozpoczynałem studia, nie używało się jeszcze słowa komputer - zamiast niego mówiono maszyny liczące, a później, pretensjonalnie, mózgi elektronowe. Mimo braku nazwy komputery istniały, a za pomocą lamp, kondensatorów i nieodzownej lutownicy na zajęciach praktycznych budowaliśmy układy, które potrafiły wyliczyć funkcje trygonometryczne. Parę lat później, jako początkujący filmowiec, próbowałem wyrazić zręby mojej naukowej edukacji w formie dla wszystkich przystępnej i w Wytwórni Filmów Oświatowych nakręciłem krótki film o komputerach.
Polityka
20.1999
(2193) z dnia 15.05.1999;
Zanussi;
s. 105