Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Klocki hamulcowe

Termin wejścia w życie ustawy o działach administracji rządowej, która nie tak dawno miała stać się podstawą gruntownej rekonstrukcji rządu i wzmocnić władzę premiera, przesunięto z 1 stycznia na 1 kwietnia. Ta primaaprilisowa data niczego dobrego nie wróżyła. Rzeczywistość przeszła jednak oczekiwania. Wchodzenie w życie tego aktu prawnego stało się bardzo długim, bo trwającym już dwa miesiące primaaprilisowym żartem.

Ustawa formalnie obowiązuje, ale jest w istocie martwa, bo premier nie może praktycznie dokonać żadnej zmiany w rządzie. Dotychczas ministerstwa działają na starych papierach, to znaczy na podstawie odrębnych ustaw dla każdego resortu. Ale jest to stan przejściowy, do czasu wejścia w życie nowej ustawy, która już nie wyodrębnia konkretnych ministerstw, a jedynie tzw. działy administracji, z których premier - jak z klocków - może dowolnie układać nowe ministerstwa. Jeśli raz sięgnie po ten instrument, znajdziemy się w nowej rzeczywistości prawnej i obecne resorty zaczną się przewracać jak kostki domina.

Ograniczenie liczby ministrów zależałoby teraz od woli premiera, a zniesienie jakiegoś ministerstwa od woli Rady Ministrów. Wcześniej do takich przekształceń trzeba było angażować parlament. Nie przypadkiem więc cała tak zwana rekonstrukcja rządu odbywała się w wielkim pośpiechu przed 1 kwietnia i po tej dacie utknęła.

Pretekstem dla odsuwania w czasie reformy gabinetu były plany nowelizacji ustawy, w której doszukano się pewnych niejasności. Długo oczekiwana nowelizacja miała wejść pod obrady Sejmu kilkanaście dni temu. Nie weszła. W ostatniej chwili posłowie ZChN wycofali spod projektu swe podpisy. Henryk Goryszewski i Ryszard Czarnecki zaniepokoili się, że po zmianach straci stanowisko ich partyjny kolega Jerzy Kropiwnicki. Projekt bowiem sprowadza Rządowe Centrum Studiów Strategicznych do roli rzeczywiście eksperckiego zaplecza premiera. Na jego czele nie będzie już stał minister-członek Rady Ministrów, a Centrum stanie się państwową jednostką organizacyjną pod nadzorem szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Po raz kolejny doraźne polityczne interesy zaciążyły więc nad losem ustawy.

Można oczywiście zapytać dlaczego pod uzgodnionym obecnie przez kierownictwo koalicji projektem nowelizacji podpisało się jedynie 15 posłów, a więc niezbędne minimum, skutkiem czego każdy wycofany podpis musiał oznaczać zarazem wycofanie projektu, ale w przypadku tej ustawy nic już nie dziwi.

Polityka 21.1999 (2194) z dnia 22.05.1999; kraj; s. 30
Reklama