Archiwum Polityki

Broń przy skroni

Z Prisztiny dotarła wiadomość o śmierci Fehmiego Aganiego, przyjaciela i najbliższego politycznego doradcy prezydenta kosowskich Albańczyków Ibrahima Rugovy. Ten 66-letni profesor socjologii uważany był za polityka umiarkowanego, przeciwnika siłowych rozwiązań. Podczas negocjacji w podparyskim Rambouillet był jednym z głównych członków delegacji albańskiej.

Już 29 marca br. źródła NATO poinformowały, że Agani nie żyje, ale tamta wiadomość okazała się nieprawdziwa. Polityk ukrywał się w Prisztinie. Miał możliwość wyjazdu, ale postanowił pozostać. Dopiero po opuszczeniu Kosowa przez Ibrahima Rugovę także Agani zdecydował się na wyjazd. Wyruszył pociągiem do Macedonii. Jak twierdzą świadkowie, z pociągu wyciągnęli go serbscy policjanci. Po dwóch dniach jego ciało znaleziono w okolicach wsi Lipjan. Serbowie twierdzą, że albański działacz został zamordowany przez UCK (Wyzwoleńczą Armię Kosowa). Partyzanci zaś winą obarczają Serbów.

Z Fehmim Aganim reporter "Polityki" rozmawiał w kwietniu 1998 r. w Prisztinie, w siedzibie Związku Pisarzy Kosowa i zarazem głównej kwaterze Demokratycznej Ligi Kosowa, największej partii politycznej kosowskich Albańczyków. Dwa tygodnie wcześniej odbyły się nie uznawane przez Serbów wybory w Kosowie. Prezydentem ponownie wybrano Ibrahima Rugovę, a DLK dominowała w podziemnym parlamencie. W tym czasie UCK kontrolowała już przynajmniej kilkanaście procent terytorium Kosowa. Coraz częściej dochodziło do potyczek zbrojnych partyzantów z siłami serbskimi.

Poniżej przedstawiamy spisany z magnetofonowej taśmy zapis tej rozmowy.

Czy w Kosowie wybuchnie regularna wojna?

Wierzę, że do tego nie dojdzie. Dlatego chcemy pokojowych rozmów. Powołaliśmy grupę kontaktową i czekamy na reakcję drugiej strony.

Serbowie też twierdzą, że są gotowi do negocjacji. Według nich, to wy unikacie spotkania przy stole rokowań.

To propaganda i demagogia. Od ośmiu lat, od serbskiej aneksji Kosowa w 1990 r., staramy się nie dopuścić do wybuchu niekontrolowanego konfliktu. Czynimy wszystko, aby nasze problemy rozwiązać drogą pokojową. A przecież gołym okiem widać, co się stało.

Polityka 21.1999 (2194) z dnia 22.05.1999; s. 38
Reklama