Archiwum Polityki

Trzynasta praca Herkulesa

Kino akcji szuka nowych twarzy. Kulturysta Rambo przeszedł na zasłużoną emeryturę, dziś ulubieńcem Ameryki i całego świata jest chłopięcy Leonardo DiCaprio, który w "Titanicu" poszedł na dno, ale uratował ukochaną dziewczynę.

Herkules naszych czasów jest romantyczny i sentymentalny. Dwanaście prac wykonali za niego inni, jemu pozostało zadanie numer trzynaście: ma troszczyć się o słabszych, ratować kobiety w zagrożeniu, pochylać się nad losem biednych dzieci i w ogóle stać na straży wartości rodzinnych. Nowy heros rzadziej zrzuca odzienie wierzchnie, by pokazać piękną muskulaturę, w nowym kinie akcji bardziej liczą się bowiem przymioty ducha niż ciała. Stara gwardia aktorska, Stallone, Schwarzenegger, Seagal czy Willis, próbuje dostosować się do nowych zwyczajów, ale nie przychodzi im to wcale łatwo. Młode wilki atakują, starym pozostaje tylko honorowa rezygnacja.

Symboliczna zmiana warty odbyła się w filmie "Armageddon" Michaela Baya, gdzie śledziliśmy z zapartym tchem wyprawę dzielnej załogi na meteoryt, który zagrażał naszej planecie. Była to typowa Mission Impossible, trzeba było mianowicie wylądować na asteroidzie, wykonać w nim odwierty, następnie zainstalować i zdetonować ładunki, w wyniku czego rozpadnie się on na drobne kawałki i spłonie wchodząc w atmosferę ziemską. Na czele oddziału straceńców wyruszył w kosmos nieustraszony Bruce Willis, tu w roli wybitnego specjalisty geologa, który całe życie spędza w poszukiwaniu złóż ropy naftowej.

Ostatnio dobrze widziany jest w kinie silny facet, będący jednocześnie czułym ojcem - w takim wcieleniu próbuje kokietować nas właśnie jeden z najtwardszych twardzieli, Steven Seagal, w filmie "Patriota", gdzie troszczy się cały czas o swą córeczkę, pozbawioną matczynego ciepła. Ojcem i matką jest także Willis w "Armageddonie", wychowujący samotnie córkę, która towarzyszy mu na platformach wiertniczych, gdzie niepostrzeżenie dla ojca dorasta i staje się panną na wydaniu. Kiedy zjawia się pierwszy amant, Willis goni go z bronią w ręku, jak złodzieja.

Polityka 21.1999 (2194) z dnia 22.05.1999; Kultura; s. 54
Reklama