Archiwum Polityki

Pany z Francem

Wisła Kraków, po 21 latach ligowej mizerii, to znowu Pany. W cuglach i kilka kolejek przed terminem zdobyła mistrzostwo kraju w piłce nożnej. Klub ma największe w lidze pieniądze, inwestowane przez trzech właścicieli Tele-Foniki z podkrakowskich Myślenic, oraz ma Franciszka Smudę, trenerskie objawienie ostatnich lat. Czy Smuda - dla piłkarzy Franc - czyni cuda?

Edward Socha, przed laty świetny piłkarz, dziś dyrektor do spraw sportowych Odry Wodzisław, który wprowadził Smudę na trenerską arenę, mówi, że w środowisku nie jest on lubiany: - Przez lata wszystko kręciło się wokół kilkunastu nazwisk, rutyniarzy wymieniających się między klubami, a tu nagle pojawia się Franc i odnosi same sukcesy. Do tego ponoć jest najlepiej opłacanym trenerem w kraju.

Od kilku lat Smuda jest na piłkarskich językach. Dla jednych to genialny trener, posiadający niesamowitą intuicję w ocenie i doborze zawodników, dla innych to zwykły farciarz, któremu dobrze idzie tylko w bogatych klubach. - To trener walki - ocenia Socha. - Do tej pory brał drużyny mające jasny cel w grze: albo chciały uratować się przed spadkiem, albo walczyły o najwyższe laury.

Angażując w połowie ubiegłego roku Smudę do Wisły szefowie Tele-Foniki też postawili przed nim konkretne cele: mistrzostwo kraju, udział w Lidze Mistrzów, a w dalszej perspektywie zwycięstwo w najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywkach. Za to dostaje (podajemy za krakowską prasą) około 40 tys. zł miesięcznie plus premie.

- W Turcji miałem lepszą trenerską posadę - tak Smuda ucina rozmowę o pieniądzach. Mówi też, że kwestię pieniędzy stawia zawsze na dalszym miejscu: - Nigdy od tego nie zaczynałem rozmów z działaczami czy właścicielami. Najpierw wynik, potem inne sprawy.

Smuda pochodzi z Lubomii pod Wodzisławiem, ze śląskiej rodziny. Pierwsze piłkarskie kroki stawiał w wodzisławskiej Odrze. - Byłem zwykłym kopaczem - ocenia się Smuda. Grał w drużynach polonijnych i w zespołach niemieckich. Z pobytem w USA związana jest największa życiowa porażka finansowa Smudy. Razem z Kazimierzem Deyną wzięli się za interesy, w których stracił wszystkie zarobione pieniądze. Smuda niechętnie do tego wraca: - Namówiono mnie na akcje szwajcarskiej firmy hotelowej, no i przegrałem.

Polityka 21.1999 (2194) z dnia 22.05.1999; Społeczeństwo; s. 89
Reklama