Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Radość psucia

Porządek obrad ostatniego posiedzenia Sejmu można uznać za wzorcowy dla debat w ostatnich miesiącach. Sprowadza się on do rozpatrzenia projektów "ustawy o zmianie ustawy", a więc niby poprawiania prawa. Jest to jednak psucie prawa, gdyż zmienia się ustawy bez żadnej wizji docelowej systemu prawnego, załatwia natomiast interesy lobbystyczne, partyjne i ideologiczne.

Posłowie trzykrotnie zajmowali się w ubiegłym tygodniu zmianami w kodeksie karnym, proponując zaostrzenie przepisów za jazdę w stanie nietrzeźwym, w tym konfiskatę samochodów (ostatnio konfiskowano w stanie wojennym za wożenie bibuły), ograniczając możliwość przeprowadzania badań prenatalnych oraz chcąc ustanowić zakaz rozpowszechniania pornografii. Ten ostatni problem podjęli z inicjatywy Senatu.

Dwa razy posłowie debatowali o ustawie lustracyjnej. Odbyli też tradycyjną wielogodzinną debatę o sytuacji w rolnictwie, próbując uchwalić, że rząd nie wywiązuje się ze zobowiązań podjętych podczas lutowych blokad, a więc faktycznie popierając tych, którzy zapowiadają kolejne rolnicze protesty. Jej uzupełnieniem była kolejna dyskusja o tuczu gęsi na sztrasburskie pasztety.

Te sprawy zajęły parlamentarzystom cały dzień obrad i jeszcze pół nocy. Wspólną cechą tych wszystkich punktów porządku obrad było to, że zostały podjęte z inicjatywy posłów (poselskie projekty stanowią już 60 proc. zamierzeń legislacyjnych), są niezwykle kontrowersyjne i miały w gruncie rzeczy charakter przyczynkarski. I oczywiście w większości miały mocne umocowanie ideologiczno-populistyczne, co jest trwałą wartością wnoszoną do procesu legislacji przez obecny parlament. Ta wartość zdecydowanie góruje obecnie nad inną, czyli jakością stanowionego prawa. Jakością przestano się w zasadzie przejmować.

Kodeks karny nie ma jeszcze roku życia i z pewnością będzie wymagał jakichś zmian, ale nie jest powiedziane, że trzeba zaczynać od dość przypadkowo wybranych przepisów. Burzenie kruchego kompromisu wokół problemów aborcji nie jest potrzebne, zmagania się z definicją pornografii są już wprawdzie specjalnością parlamentu, ale w żaden sposób ustalenia tej definicji nie przybliżają.

Polityka 22.1999 (2195) z dnia 29.05.1999; Wydarzenia; s. 15
Reklama