Archiwum Polityki

Autorytet bez przydziału

Gustaw Herling-Grudziński stał się w ciągu ostatnich dziesięciu lat klasykiem. A jednak nad postacią pisarza gromadzą się ostatnio chmury: w wielu wypowiedziach na jego temat pojawia się ton krytyki.

W czasie moich studiów (a wcale nie było to aż tak dawno temu) ani dzieła Miłosza, ani Herlinga-Grudzińskiego nie należały do obowiązkowych lektur studenta polonistyki. Dziś i jednego, i drugiego muszą czytać licealiści. Po 1989 r. pojawienie się w kanonie literatury polskiej XX wieku dwóch wielkich nazwisk zasadniczo zmieniło obraz tego, co uznawane jest za ważne w naszej kulturze; wraz z ich pojawieniem się przestały bowiem obowiązywać wszystkie dotychczasowe proporcje i hierarchie, a wiele problemów znalazło się w cieniu wielkich emigrantów. Kanon szkolny jest stosunkowo wąski i jeśli coś dodamy - coś musi wypaść w ogóle, a coś - zostanie uznane za drugorzędne. Na dodatek twórczość i Miłosza, i Herlinga jest bardzo obszerna, narzuca własną wyrazistą problematykę, wymaga komentarza, a lektura nie może zakończyć się na jednej książce.

Obecność twórczości pisarza wśród lektur obowiązkowych jest niesłychaną nobilitacją. Twórczość Herlinga-Grudzińskiego nie potrzebowała Nagrody Nobla, która niewątpliwie mocno przysłużyła się dzisiejszej pozycji Miłosza. O wejściu do wąskiego kanonu zadecydowało przede wszystkim jedno dzieło - "Inny świat", jako polska książka o łagrach, nie mająca właściwie w tej dziedzinie konkurencji. Wysoka ranga dalszej twórczości tego pisarza (opowiadania, "Dziennik pisany nocą") sprawiła, że siłą wewnętrznej logiki ona także stała się obowiązkowym elementem maturalnego wykształcenia, choć w tej dziedzinie już konkurencja jest duża i pasowanie Herlinga-Grudzińskiego na klasyka nie obywa się bez pewnych kosztów, czyli usunięcia w cień np. twórczości Andrzejewskiego czy Iwaszkiewicza. Obaj - bardzo europejscy, zachodni w swoim pojmowaniu kultury, napisali po przełomie październikowym utwory nie mniej ważne niż "Wieża". Obaj - mają biografie z różnych względów uważane za "skażone" PRL-em.

Polityka 22.1999 (2195) z dnia 29.05.1999; Kultura; s. 44
Reklama