Archiwum Polityki

Halo baza - tu nadbudowa!

W publicystyce silnie lansowana jest teza o nadmiernej pozycji, wręcz kierowniczej roli związków zawodowych w naszym państwie. Mój pogląd jest dokładnie przeciwny: to klasa polityczna posługuje się związkami zawodowymi dla realizacji celów, których nie może osiągnąć za pomocą ubogiego instrumentarium "demokracji w budowie".

Gra o władzę, która toczy się wśród polityków, jest podporządkowana mechanizmowi wyborczemu. Na podstawie ogólnie akceptowanych reguł demokratycznych można co jakiś czas ustalić, jaka konstelacja polityczna wygrała oraz komu przypadła rola opozycji.

Gra, która toczy się w wykonaniu tzw. szeregowych obywateli, nie ma bezpośredniego związku z finezją obrad komisji sejmowych, z tajemniczością umów koalicyjnych ani nawet z subtelnością erotycznych aluzji Leszka Millera. Dotyczy ona przede wszystkim dwóch wymiarów ludzkiej egzystencji: perspektyw zatrudnienia i poziomu płac.

Te dwa światy dzieli wyraźna przepaść komunikacyjna, wynikająca z niedorozwoju mechanizmów i instytucji efektywnego porozumiewania się "góry" i "dołu". Wszystkie partie polityczne liczą łącznie kilkadziesiąt tysięcy członków i nie dysponują środkami finansowymi ani organizacyjnymi, które umożliwiałyby im systematyczny kontakt z wyborcami. Struktury samorządowe są we wczesnej fazie dojrzewania, zaś masa organizacji i stowarzyszeń społecznych stanowi ważny, lecz wciąż jeszcze drugoplanowy czynnik wyrażania interesów obywatelskich. Radio, prasa, telewizja pełnią w tej grze raczej rolę pośrednika, tłumacza czy orędownika niż społecznego reprezentanta.

Wobec powyższych ograniczeń "góra" kontaktuje się z "dołem" głównie przez telefon związkowy i to nie dlatego, że jest związkową marionetką, lecz ponieważ inne środki porozumiewania się mają zbyt mały zasięg i wiarygodność.

Mogłoby się wydawać, że opisana sytuacja oznacza dla związkowców siedem lat tłustych i tylko patrzeć, jak społeczne komitety kolejkowe podejmą się wydawania legitymacji związkowych milionom obywateli spragnionych tego deficytowego towaru. Codzienność gry "na dole" okazuje się jednak mało romantyczna, gdyż wszyscy jej uczestnicy mają świadomość, że jest to mecz ostatniej szansy.

Polityka 22.1999 (2195) z dnia 29.05.1999; Społeczeństwo; s. 64
Reklama