Archiwum Polityki

Poczet szeryfów

Pierwsze nominacje na stanowiska komendantów wojewódzkich policji powitane były entuzjastycznie - oto siedmiu wspaniałych, którzy wreszcie zrobią porządek. Wybranych po nowemu, z konkursu, bez politycznych nacisków i wpływów. Następne awanse wręczano już w coraz większej ciszy.

Reforma administracji publicznej zmieniła usytuowanie policji. Pozostała wprawdzie nadal strukturą hierarchiczną, ale działającą w ramach zespolonej administracji wojewódzkiej. W powiatach podporządkowano ją władzom samorządowym, czyli staroście. Komendant wojewódzki działa dziś w imieniu wojewody. Wojewodzie przyznano więc ważne uprawnienie - bez jego zgody (a nie tylko opinii) nie można komendanta powołać.

  • Wygrani - nowi komendanci wojewódzcy policji

Reforma przyniosła także inną nowość - po raz pierwszy komendanci wojewódzcy, a także powiatowi mają pochodzić z konkursu. Konkurs powinien wyłonić dwóch kandydatów, spośród których dokonuje się wyboru i przedstawia ministrowi spraw wewnętrznych i administracji do nominacji. Jednym z motywów wprowadzenia konkursów była chęć odpolitycznienia mianowań i związanie komendantów z miejscowymi społecznościami. Dlatego w pięcioosobowych komisjach konkursowych trzy miejsca oddano władzom lokalnym (dwa - przedstawicielom wojewody, a jedno - przedstawicielowi samorządu), zaś dwa miejsca zarezerwowała dla siebie Komenda Główna.

Na początku lutego komendant główny policji rozpisał konkurs, w którym poprzeczkę podniesiono niezbyt wysoko. Kandydaci musieli mieć ukończone studia wyższe, siedmioletni staż w policji, w tym pięcioletni na stanowiskach kierowniczych. Konkurs składał się z dwóch etapów. W pierwszym należało się poddać testom psychologicznym, oceniającym osobowość kandydata, jego walory intelektualne i fachową wiedzę. W drugim, polegającym na rozmowie kwalifikacyjnej, oceniano pomysły na zarządzanie policją na danym terenie.

Jeżeli zważyć, że posada komendanta wojewódzkiego jest niezwykle atrakcyjna - mianowanie na 5 lat, wysokie pobory, duży prestiż - to wypada uznać, że pospolitego ruszenia oficerów nie było.

Polityka 23.1999 (2196) z dnia 05.06.1999; Społeczeństwo; s. 64
Reklama