"Da a-lo ju-taj" w języku furbiańskim znaczy "dzień dobry". Tak naprawdę, w dosłownym tłumaczeniu, znaczy "duże światło", ale tymi właśnie słowami witają się wszystkie Furby. Mogą to robić dzięki czterem bateriom w brzuchu.
Furby, w wersji spolszczonej Furbiś, to najnowsza, elektroniczna, zrobotyzowana, interaktywna zabawka. Mówi, reaguje na dźwięk, dotyk i światło. Daje buziaka, prycha i czasami chrapie, kiedy śpi. Umie tańczyć, bawić się w chowanego, w "Furby mówi" i w "zapytaj Furbiego". Trzeba ją karmić, najlepiej palcem albo pustą łyżeczką (może też być końcówka od długopisu), głaskać po plecach i drapać po brzuszku. Czasem domaga się kołysanki na dobranoc. Albo prosi: "du-mo mej-la ka", "przytul mnie".
Od niespełna roku amerykańska dzieciarnia szaleje na punkcie pluszowego stworka z czterema bateriami w brzuchu. W pierwszych dniach maja Furby tryumfalnie wkroczył na polski rynek.
Wygląda jak Gremlin. Duże, wyłupiaste, trochę sowie oczy. Szpiczaste uszy i niemal ptasi dziobek. Jest niewielki, rozmiarów dłoni, za to dość przysadzisty. Cały pokryty pluszowym futerkiem, z dłuższym "pędzlem" od czubka głowy przez cały grzbiet, aż do ogona. Może być w różnych kolorach. Czarny, biało szary, w łaty, rudy albo pręgowany. Całości dopełniają małe, ledwo widoczne spod puchatej postaci, łapki.
"Cześć! Jestem Furby i bardzo się cieszę, że to właśnie Ty mnie wybrałeś", instrukcja obsługi do najinteligentniejszej zabawki pisana jest w pierwszej osobie. "Tak się cieszę, że zabrałeś mnie ze sobą do domu. Świetnie się czuję! Proszę, zabieraj mnie wszędzie ze sobą. Uwielbiam się bawić. Gdy zaczniesz się ze mną bawić, to zobaczysz, ile zadziwiających rzeczy potrafię robić. Im więcej czasu będziesz ze mną spędzać, tym prędzej nauczę się mówić po angielsku. A gdy przedstawisz mnie innym Furbym, to z nimi też będę mógł się bawić!"
Słowniczek furbo-angielsko-polski dołączony do instrukcji zawiera kilkadziesiąt zwrotów i krótkich zdań. "Kiedy Furby jest bardzo szczęśliwy, możesz usłyszeć Ka mej-mej ju-naj".