Archiwum Polityki

Zabójcza prawda, kojące kłamstwo

Telewizja podała, że pani Alicja Grześkowiak została przyjęta w poczet nabożnych dam egzotycznej organizacji salonowo-klasztornej, która w Polsce ma za kanclerza, gubernatora czy też dożywotniego prezesa samego prymasa Glempa. Wszelako następnego dnia telewizja ze wstydem zakomunikowała, że wprowadziła nas w błąd, ponieważ p. Grześkowiak stała się damą już przed trzema laty.

W nocy spać nie mogłem. Więc jak to jest? - pytałem, zwracając się do mego skołatanego serca. Oto okazuje się, że naród nasz w pocie czoła orał, siał, a nawet czasem coś zbierał, dziatwa dorastała, wiatry wiały tu i ówdzie, pojazdy spalinowe poruszały się po szynach oraz drogach, lud polski się przechadzał, spał lub chlał gorzałę, zapalały się i gasły światła, a wszystko to działo się w aurze mrocznej i karygodnej niewiedzy o tym, że pani Grześkowiak jest damą z otoczenia kardynała-prymasa. Więc niech szlag trafi taką służbę informacyjną, która bajdurzy o wojnach, epidemiach, pożarach, reformach, a nie powiadamia nas w stosownym czasie o tym, co stanowić winno sens naszego bytu narodowego. Doprawdy, nie ma się co dziwić, że życie polskie jest spłycone, jałowe i wyzbyte wzniosłości.
    
Na początku maja zmarł w bardzo sędziwym wieku Włodzimierz Sokorski. Pięćdziesiąt lat temu cieszył się niedobrą sławą. W okresie stalinizmu twardą ręką egzekwował socrealizm. Właśnie wtedy zapisał się fatalnie w pamięci środowisk artystycznych. Potem przez długi czas uchodził za człowieka o miękkim kręgosłupie, a w opinii wielu ludzi ucieleśniał oportunizm ówczesnych bonzów komunistycznych.

Poznałem go w okresie, kiedy był prezesem Radia i TV.

Polityka 25.1999 (2198) z dnia 19.06.1999; Kultura; s. 50
Reklama