Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

W najlepszym towarzystwie

Towarzystwo jest wstrząśnięte. Oburzone i zbulwersowane. Pierwsza bowiem dama towarzystwa pani Barbara J., szefowa i dusza warszawskiej Galerii Nowy Świat, znana nie tylko w Polsce promotorka sztuki współczesnej oraz wschodzących talentów, pożyczyła od kilkudziesięciu osób, w tym także i od tych z towarzystwa, skromnie licząc - pół miliona dolarów. I gdzieś zniknęła.

Początkowo towarzystwo oniemiało i nie mogło w to uwierzyć. Basia miałaby wyłudzić jakieś pieniądze, oszukać? To bzdura, obrzydliwe plotki - mówiono. Inteligentna, wykształcona (historyk sztuki), kulturalna, elegancka, bardzo atrakcyjna pani. - Kiedy w jej galerii odbywał się jakiś jak zwykle znaczący wernisaż, to zawsze tłok był taki, że ostatni goście zmuszeni byli stać na ulicy - wspomina pan X, do niedawna mówiący o niej w samych superlatywach, dzisiaj właściciel niewiele wartej umowy pożyczki opiewającej na 8 tys. dolarów.

Kiedy w kwietniu i na początku maja do galerii przy Nowym Świecie zaczęli się zgłaszać coraz to nowi klienci, którzy powierzyli Barbarze J. jakieś precjoza, obrazy albo pieniądze - wybuchł skandal. Bo nie było ani powierzonych pani Basi obrazów, ani pieniędzy, a na koniec pani Basi. Czasem wierzyciele nie mieli nawet żadnej umowy.

- Tak dalece wierzyliśmy Basi - kiwa głową pan X. - No, ale w końcu była to osoba z towarzystwa.

15 maja naprędce zwołano więc zebranie poszkodowanych. Wtedy wyszło na jaw, jak Barbara J. działała, jakich imała się sposobów.

Jest fantastyczna okazja

- Master plan był prosty, dzięki czemu genialny, oparty na podstawach psychologicznych - ocenia biznesmen Y, którego najbardziej denerwuje to, że dał się podejść jak dziecko. A więc najpierw prośba o drobną pożyczkę. Jak w jego przypadku - 10 tys. zł. W umówionym terminie, po miesiącu, skrupulatnie zwracała dług plus 10 proc., czyli 11 tys. zł. - Takiego przebicia - ciągnie p. Y - nie daje żadna legalna transakcja.

Po dwóch, trzech tygodniach pani Barbara dzwoniła i mówiła: "Panie Marku, jest fantastyczna okazja. Mogę kupić (i tu padało nazwisko malarza), ale na to potrzeba 80 tys. złotych". Obiecywała 10 proc.

Polityka 27.1999 (2200) z dnia 03.07.1999; Społeczeństwo; s. 71
Reklama