Archiwum Polityki

Wielka wycieczka

Co najmniej tysiąc ludzi przerzuconych w ciągu dwóch lat przez Nysę do Niemiec, setki tysięcy dolarów i marek, siatka organizatorów i przewodników, nici prowadzące przez Warszawę, Mińsk, Kijów i Moskwę do Somalii, Ghany, Bangladeszu, Pakistanu i Sri Lanki. Grupy uciekinierów liczyły zwykle po kilkanaście osób, ale były dni, kiedy z Warszawy do Żar przyjeżdżały autobusy wypełnione uchodźcami.

Prokuratura w Zielonej Górze oskarża o udział w przemytniczej siatce 18 osób. Ale nikt nie ma złudzeń, że na ławę oskarżonych trafił ktoś z prawdziwych organizatorów przemytu.

Amran, Marek i inni

Abdulcadir Gabeire F., Somalijczyk, z wykształcenia historyk, przyjechał do Polski w 1990 r. legalnie i poprosił o azyl polityczny. Trafił do obozu dla uchodźców w Dębaku, po dwóch latach dostał kartę stałego pobytu i 18 mln starych złotych na zagospodarowanie. Zamieszkał w Warszawie i zaczął handlować na Stadionie Dziesięciolecia papierosami i afrykańskimi pamiątkami. Stał się osobą zaufaną Somalijczyków, dla których Polska była tylko przystankiem w drodze do Niemiec. Przechowywał pieniądze rodaków, które wypłacał następnie organizatorom przemytu, gdy z Niemiec nadchodził sygnał, że uciekinierzy są już po drugiej stronie. Dostawał za każdą osobę 10 dolarów, ale przez jego ręce przechodziły tysiące, więc w końcu postanowił zająć się organizowaniem przerzutów sam. W lutym 1996 r. zamieszkał nad granicą, w Żarach, żeby pilnować interesu. Przypadek F. jest typowy, organizatorzy nielegalnych przerzutów to najczęściej polityczni azylanci żyjący w Polsce albo w Niemczech.

Amran S., lekarz z Afganistanu, dostał się do Polski nielegalnie w połowie lat dziewięćdziesiątych. Jechał przez Pakistan, Arabię Saudyjską i Słowację. Zapłacił za to 6500 dolarów. W Polsce otrzymał status uchodźcy i związał się z Polką, której szwagrem jest Mutbarak K., zajmujący się organizowaniem grup obcokrajowców marzących o przedostaniu się do Niemiec. Szybko wciągnął S. do współpracy. Wśród ludzi, których Amran przerzucił do Niemiec, był nawet jego brat.

Marek P. z Żar, bezrobotny, przez wiele lat przemycał przez rzekę papierosy, więc dobrze znał lasy nad Nysą i ludzi w okolicznych wioskach.

Polityka 27.1999 (2200) z dnia 03.07.1999; Społeczeństwo; s. 74
Reklama