Jasna Góra to forteca pełniąca od czasów Jagiełły – o czym powszechnie mało się pamięta – prócz kultowych, funkcję głównego zwornika linii obronnej na południowo-zachodniej granicy państwa. Mistrzowski projekt, łączący trzy w jednym: wojskową twierdzę, klasztor kontemplacyjny paulinów oraz główne sanktuarium maryjne państwa z masowym ruchem pątniczym, wykonał królewski architekt wojenny, Wenecjanin, Andrea dell’Aqua w latach 1623–4. Budząca podziw jeszcze dziś logika przestrzenna i funkcjonalność instalacji militarnych sprawiły, że przez ponad 150 lat zaliczała się Jasna Góra do najnowocześniejszych tego typu twierdz wojskowych w Europie. Dlatego też była łakomym kąskiem dla wszystkich armii akurat zwiedzających ziemie polskie.
W fortecy wróg nie postawił nogi aż do 1772 r., kiedy to po trzyletniej obronie, dowodzonej przez Kazimierza Pułaskiego, upadła Konfederacja Barska (zawiązana w 1768 r.), a król Stanisław August, pragnąc uniknąć dalszej rzezi i obracania kraju w perzynę, „rezolucyją daną 6 sierpnia 1772 r. w Warszawie” zagwarantował łagodne warunki kapitulacji. Pułaski złożył broń na ręce głównodowodzącego wojskami rosyjskimi w Polsce księcia Golicyna. Rosjanie stali w twierdzy 20 lat, do podpisania 23 stycznia 1793 r. w Petersburgu przez zaborców II traktatu rozbiorowego, gdy pruskie oddziały gen. Möllendorffa wkraczają na nowo nabyte tereny i instalują garnizon.
A potem, jak w kalejdoskopie – kolejne armie oblężnicze przychodziły i odchodziły. Tylko w ciągu 13 lat, między 1793 a 1806 r., na Jasnej Górze stacjonowali Rosjanie, potem Prusacy, Francuzi, Austriacy i znów Francuzi. Ostatecznie od 1813 r. do końca I wojny światowej na powrót Rosjanie. Wszystko to odbywało się na głowach paulinów, których naturalnie nikt o zdanie nie pytał.