W anegdotce Dostojewski spotyka Raskolnikowa.
- Jak ci nie wstyd - mówi. - Staruszkę, za dwadzieścia kopiejek.
- Nic nie rozumiesz, Fiedia - uśmiecha się Raskolnikow. - Pomyśl, pięć starowinek to już rubelek.
Historyjka jest obrzydliwa. Ale co prawda, to prawda: ziarnko do ziarnka - aż przebierze się miarka. Właśnie miarka się przebrała. "Nasz Dziennik" i Stowarzyszenie Rodzina Polska w porę to zauważyli. Oto doszło do niesłychanego skandalu: zdający do szkół średnich uczniowie warszawskich podstawówek dostali na egzaminach pisemnych następujące tematy: "Przemówienie do Europejczyków z okazji wstąpienia Polski do Unii", ewentualnie "List do kolegi mieszkającego na terenie Europy Zachodniej". Na czym polega skandal? Na próbie indoktrynacji. Wiadomo przecież, że Europa do nas nie dorosła i niepotrzebnie tam się pchamy. Otwarte granice - po co to komu? Lepiej gdy przy granicy jest strażnica. Wspólna waluta - zgroza! Pokolenia mówiły: Mój złoty! - edukując się historycznie, bo zawsze na banknocie był ktoś z narodowego Panteonu. Czasem to nawet dziwnie wyglądało: stabilność i zdrowie polskiego pieniądza gwarantował suchotnik Chopin, notorycznie zadłużony. Albo jeszcze zabawniej: Waryński. Jak przystało na prakomucha przeciwnik kapitału, banków i giełdy.
Europa, Unia... Słusznie alarmują wstrząśnięci tematami egzaminacyjnymi patrioci z Rodziny Polskiej: Europejczykom o ziemię naszą chodzi. O niczym tak nie marzą, jak o przymusowym wykupie opiewanych przez Brylla piasków Mazowsza i wyłudzeniu góralskich poletek, razem z gaździną Bigosową. Zabiorą nam ziemię-rodzicielkę, zagarną jak swoje krasule, które po raz pierwszy w życiu zaznają męki mycia i szorowania. Biskupin zamienią w Jacksonland.