Archiwum Polityki

Machniom?

Przed wojną Fabryka Karabinów w Warszawie produkowała maszyny do pisania ef-ka. Po wojnie fabryka maszyn do pisania Predom Łucznik w Radomiu produkowała karabiny AK-47. To nie jedyna ironia naszej historii gospodarczej. W efekcie przestawienie fabryk zbrojeniowych na produkcję cywilną okazuje się trudne, z cywilnych zamiarów wychodzi wojskowy rezultat. Przypomniała o tym niedawna uliczna bitwa robotników Łucznika z policją. O co jednak tak naprawdę gra Łucznik?

Wydawało się, że Łucznik zrobił, co należało: na miesiąc przed przyjęciem Polski do NATO był gotów z ofertą własnej konstrukcji karabinu szturmowego, odpowiadającego wszystkim standardom Paktu (także amunicji kaliber 5,56 mm - podczas gdy Układ Warszawski używał 7,62). Karabin ochrzczono beryl i pokładano w nim nadzieje na renesans zakładów.

Nie wzięto pod uwagę biedy naszego wojska: beryl kosztuje ok. 1000 zł, razem z amunicją (nie tylko innego kalibru, ale też z innym prochem) 2 tys., a z całym zestawem (celownik optyczny, noktowizor, wyrzutnik granatów) około 25 tys. zł. Na razie więc, odpowiedziało wojsko, wystarczą nam stare, poczciwe kałasze.

- Potrzeba zamówienia na 30 tys. karabinów, żeby zakład przetrwał -naciskają jednak solidarnościowi związkowcy Łucznika, zapominając, że to ich związek obalił stary ustrój, w którym potrzeby określał producent, a utorował drogę rynkowemu, w którym ostatnie słowo należy do klienta. A klient, Wojsko Polskie, chce kupić najwyżej 5 tys. - i to z łaski, na bezprocentowy kredyt.

Miasto upadłe

Trudno o gorszą wiadomość dla Łucznika i dla całego Radomia. Niedawno (POLITYKA 26) opublikowaliśmy reportaż "Radom, miasto upadłe", opisujący krach kilku wielkich pracodawców: Radoskóru, wytwórni telefonów, zakładów odlewniczych, Łucznika. W ćwierćmilionowym mieście jest już 40 tys. bezrobotnych, a zapowiadają się następne zwolnienia. W Łuczniku ludzie dostają zaliczki pensji, reszta będzie wypłacona w nieokreślonej, mrocznej przyszłości. W takiej atmosferze łatwiej o iskrę, a od iskry płomień.

W środę, 23 czerwca, Solidarność w Łuczniku zapowiedziała, że nazajutrz wybiera się do Warszawy grupa robotników z żądaniem, żeby MON kupował beryle. Dopiero co odwiedzili stolicę górnicy, szykowały się pielęgniarki.

Polityka 30.1999 (2203) z dnia 24.07.1999; Kraj; s. 27
Reklama