Na początku września miał się rozpocząć od nowa proces w sprawie tragicznych wydarzeń z pierwszych dni stanu wojennego, w których śmierć poniosło 9 górników, a kilkudziesięciu zostało rannych. Największa rozprawa rozrachunkowa z PRL znów wisi na włosku, tym razem za sprawą adwokatów. Z 22 oskarżonych 17 znalazło obrońców z wyboru - pozostali zażądali od sądu obrońców z urzędu, bo nie stać ich na wynajęcie adwokatów.
O zwolnienie z obrony poprosiło pierwszych siedmiu wyznaczonych mecenasów związanych z poprzednim procesem. Sąd uwzględnił sześć wniosków i wyznaczył kolejną siódemkę. Również oni zwrócili się o wyłączenie ze sprawy Wujka. Za zasadne sąd uznał tym razem dwa wnioski, ale wszystko wskazuje na to, że pozostałych nie zaakceptują sami oskarżeni, bo po co im obrońcy, którzy z różnych względów deklarują swoją niechęć do klientów! Bez obrońców proces się nie rozpocznie - jeżeli nawet znajdą się chętni, to miesiącami może potrwać czytanie dziesiątków tomów akt. Sprawa Wujka znowu będzie rozgrywana w rytm kolejnych kampanii wyborczych.
- W Katowicach jest 80 adwokatów i na pewno obrońcy z urzędu zostaną wyłonieni - uspokaja mecenas Jerzy Pinior, wicedziekan Okręgowej Rady Adwokackiej. - O wyłączeniu adwokata decyduje sąd, ale sami też zbadamy, czy powody odmowy obrony były uzasadnione. To sprawa wyjątkowa w naszym środowisku.
Wcześniej - przypomnijmy - ze sprawy Wujka próbowali wycofać się katowiccy sędziowie, w tym ci, którzy dzisiaj decydują o losie adwokatów. Pod koniec pierwszego procesu (trwał prawie 4,5 roku) z wnioskiem takim wystąpiła sędzia Marcelina Faska-Jagle (drugi sędzia zawodowy w składzie), która zaczęła mieć wątpliwości co do swojej bezstronności, bo mieszkała w pobliżu Kopalni Wujek i - jak wyjaśniała - spotykała się z nieprzychylnymi reakcjami sąsiadów.