Archiwum Polityki

Skórki dla departamentu

Hodowla królików ma na celu wyprodukowanie wełny z przeznaczeniem na wełnę i tkaniny, skórek przeznaczonych na futerka oraz mięsa - pisał w grudniu 1945 r. do naczelników więzień i obozów pracy ich ówczesny zwierzchnik ppłk Dagobert Jerzy Łańcut.

Na początku lat trzydziestych, pierwsza radziecka pięciolatka zbliżała się do triumfalnego końca. Ruszył co prawda Magnitogorsk czy Kuźnieck, za to sklepowe i spiżarniane półki opustoszały zupełnie.

Moskiewscy decydenci, chcąc znaleźć ersatz dla świń i bydła, masowo wybijanych przez chłopów w wyniku brutalnej kolektywizacji, wpadli na prosty wydawałoby się sposób, nakazując rozpoczęcie hodowli królików w fabrykach. Hasło "dawaj króliki" - wspominał polski robotnik Stanisław Łakomski, pracujący wtedy w ZSRR - grzmiało po całej Rosji. Prasa trąbiła prozą i wierszem o korzyściach gospodarstw króliczych, nazywając królika "wieprzem niemieckim", a mięso jego zaliczano do prawdziwych smakołyków. Do akcji przystąpiono z typowo bolszewickim rozmachem. W zakładach pracy powoływano "zarządy króliczarskie" składające się z dyrektora, jego zastępców oraz odpowiednich aktywów - aprowizacyjnego, weterynaryjnego, kontrolnego, gospodarczego. Zorganizowano kursy dla opiekunów króliczych rodzin. Zaprojektowano specjalne klatki, w których przewidziano nawet osobne pomieszczenia dla potomstwa. Cała akcja - nazywana później przez robotników "przejażdżką towarzysza Stalina na królikach" - skończyła się naturalnie absolutną klapą.

Wydawałoby się, że ów kuriozalny pomysł mógłby zostać wykorzystany najwyżej przez Ilię Erenburga w powieści o burzliwym życiu Lejzorka Rojtszwanca. Nic bardziej mylnego. Przekonałem się o tym, przeglądając materiały powojennego Departamentu Więziennictwa i Obozów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, którego szef wydał pod koniec 1945 r. specjalny okólnik nakazujący hodowlę królików w więzieniach, co miało uratować sytuację aprowizacyjną polskiego systemu penitencjarnego. Prawdę mówiąc była ona - podobnie zresztą jak całego kraju - fatalna. Z jednej strony nic więc dziwnego, że szef więziennictwa ppłk Dagobert Jerzy Łańcut (notabene wkrótce zwolniony za nadużycia gospodarcze) wydał prezentowany poniżej okólnik.

Polityka 31.1999 (2204) z dnia 31.07.1999; Społeczeństwo; s. 62
Reklama