Archiwum Polityki

Tęsknota za dyrektywą

Wołając o nowe "Przedwiośnie", Kazimierz Koźniewski (POLITYKA 33) przywiązał się do ideału realistycznego niczym Wokulski do ideału kobiety w postaci panny Izabelli, który przysłonił mu doszczętnie widok istniejących przecież książek będących odpowiednikami pań Stawskich i Wąsowskich, magdalenek i innej kobiecej drobnicy.

Rok 1995. Młody lekarz bada wpływ syntezowanych przez siebie związków chemicznych na procesy zapamiętywania. Pewnego dnia tajemnicza piękna kobieta zwraca się do niego z misją od przywódcy opozycyjnej partii, który liczy na to, że młody uczony zdoła za pomocą swych preparatów wpłynąć na przywrócenie pamięci u zbrodniarzy politycznych, zeznających, iż nie pamiętają swoich zbrodni z lat 50. Lekarz waha się, obawia się, że jego odkrycie może zostać użyte do szantażowania niewinnych ludzi. Kiedy w końcu odmawia ("wybieram przyszłość" - mówi w jednej z rozstrzygających scen), pojawiają się anonimy z pogróżkami, a policja odmawia mu ochrony, gdyż została przekupiona. W kończącej powieść scenie bohater ulega niespodziewanie wypadkowi samochodowemu i sam traci pamięć (albo umiera - jest to podane dwuznacznie), ale Aleksander Kwaśniewski wygrywa wybory prezydenckie i sprawiedliwości staje się zadość.

Tak mniej więcej wyobrażam sobie realistyczną powieść współczesną, o jakiej marzy Kazimierz Koźniewski w opublikowanym rozpaczliwym szkicu "Książki nienapisane", w którym stwierdza kategorycznie: "Młodzi autorzy pasje twórcze koncentrują wyłącznie na życiu osobistym, uczuciowym bohaterów swojej prozy. Bohaterów jakby żyjących w całkowitej izolacji od jakiejkolwiek rzeczywistości politycznej, państwowej, społecznej, naszej niedawnej, a i dzisiejszej również".

Kazimierz Koźniewski cztery lata temu na łamach nieodżałowanych "Wiadomości Kulturalnych" w ramach zainteresowań młodą literaturą polską był łaskaw uśmiercić pismo "bruLion", które jakoś dotrwało (prawda, że wykonawszy zdumiewającą woltę estetyczno-światopoglądową w stronę religii) do roku bieżącego. Mam nieodparte wrażenie, że zaślepiony w miłości do wyśnionej powieści-Izabelli, Koźniewski wierząc w swe zdolności profetyczne, formułuje swe sądy w ogóle nie czytając nie pasujących mu do ideału książek co młodszych pisarzy.

Polityka 36.1999 (2209) z dnia 04.09.1999; Kultura; s. 48
Reklama