Archiwum Polityki

Sonia Sfinks

Ponieważ Indiami rządzili cudzoziemcy - Turkmeni (dynastia Tuglaqa), Mogołowie (dynastia Babura Shaha) i Anglicy - a Sonia Gandhi jest cudzoziemką, więc musiałaby być chyba Matką Teresą, Albanką z Kalkuty, żeby mogła spokojnie brać udział w wyborach. Gdyby Sonia rwała się do władzy - można by zrozumieć tych, którzy kładą się teraz w poprzek drogi. A przecież po śmierci męża Rajiva Gandhiego trzymała się na uboczu, zajęta wychowywaniem dzieci, Priyanki i Rahula. 

Po śmierci Indiry Gandhi (1984), którą zastrzelili ochroniarze, i po śmierci jej syna Rajiva (1991), którego rozszarpała "tygrysica" - kobieta kamikadze z tamilskiej organizacji LTTE - partia kongresowa nie miała lidera, który mógłby zapanować nad pozostałymi liderami. Eksperyment z Narasimhą Rao, starym, schorowanym poetą z Andhra Pradesz, nie powiódł się.

Chwiejność

Po panu Rao, który wraz z Kongresem przegrał wybory, zaczęła się w partii taka sama niestabilność jak w Indiach pod rządami jego następców z Frontu Zjednoczonego premiera Dewe Gowdy, którego nazwisko nikomu niczego nie mówiło nawet w jego własnym kraju. Skarbnik Kongresu Staram Kesri przyszedł do Soni Gandhi o lasce - miał już 83 lata - i trzęsącym się głosem zaczął błagać: Sonia, weź ode mnie tę partię. Sonia milczała.

Wokół jej rodziny media utrzymywały atmosferę podejrzeń o korzyści z kontraktu na haubice Bofors. Doprowadzono do kompromitacji rządu Rajiva Gandhiego. Co temu winna Sonia? Pobrali się z Rajivem, kiedy młodzieniec ów, będąc drugim pilotem boeingów 737, nawet nie myślał o polityce, bo ta zastrzeżona była dla młodszego brata Sanjaya. Ale Sanjay, arogant jakich mało (przymusowa sterylizacja mężczyzn, rozwalanie slumsów), namówił matkę Indirę Gandhi na stan wyjątkowy. Uważał, że pozbędzie się w ten sposób krytyków i przeciwników matki i wtrącił ich do więzienia, lecz po półtora roku zamienili się oni z Indirą Gandhi miejscami - aresztowano ją de iure za matactwa wyborcze, a de facto za ograniczanie demokracji. Tymczasem Sanjay zginął w katastrofie awionetki i matka musiała zwrócić się do starszego syna, Rajiva, aby pomógł jej w pracy. Nikt wtedy nie wyobrażał sobie, że Rajiv zdejmie dżinsy i zamszową kurtkę lub mundur pilota Indian Airlines, linii zresztą marnych, żeby ubrać indyjski strój - bawełniane obcisłe porteczki i koszulinę po kolana z furażerką na łysiejącej już głowie.

Polityka 38.1999 (2211) z dnia 18.09.1999; Świat; s. 34
Reklama