Rahul Gandhi przeszedł pieszo przez całe Indie i pokazał, że nacjonaliści nie są jedyną polityczną siłą w najludniejszej demokracji świata. Rozpalił entuzjazm i ducha jedności. Tylko w co ten sukces przekuć?
Swoje spisy powszechne urządzili inni najludniejsi: Chiny, USA, Indonezja i Pakistan, covidowe restrykcje dawno złagodzono, odbywają się wybory i inne imprezy masowe. Tylko nie spis. Dlaczego?
W 2023 r. zacznie się nowa epoka demograficzna – Indusi, mijając Chińczyków, staną się najludniejszym społeczeństwem świata. Jak oni wszyscy pomieszczą się nad Gangesem? Ile osób rodzi się i umiera w Indiach? Jaki to jest dzisiaj kraj?
Nie byłoby współczesnej Wielkiej Brytanii, gdyby nie przybysze z Indii. Ta grupa dała jej Freddiego Mercury’ego, Salmana Rushdiego, curry. A teraz premiera Rishi Sunaka.
Indyjska policja nie umie prowadzić śledztw ani gromadzić dowodów. Umie natomiast mordować. Jest ostatnią instytucją wielkiego kraju, która tkwi w kolonialnej przemocy.
Indie i Chiny wzywają do deeskalacji konfliktu w Ukrainie, ganią Kreml za ataki na cele cywilne. Nie poparły też inicjatywy utajnienia głosowania o anektowanych ukraińskich terytoriach na forum ONZ. Pozycja Rosji słabnie z każdym dniem.
Putin jest rozkojarzony, a w przestrzeni poradzieckiej pojawia się próżnia, sprzyjająca wznawianiu przewlekłych konfliktów.
O półprzewodniki i mikroczipy, z których zbudowane są nowoczesne technologie, toczy się zażarta, globalna walka na polu naukowym, inżynieryjnym i handlowym. Od jej wyniku zależy, kto zdominuje przyszłość światowej gospodarki.
W Indiach zdarzało się, że kobiety poślubiały drzewa. Ale kraj zawrzał, gdy studentka wzięła ślub z samą sobą. To pierwszy indyjski przypadek sologamii, której popularność w świecie rośnie od dekady.
Rozpoczynający się w środę szczyt krajów BRICS to dowód, jak bardzo iluzoryczne jest patrzenie na świat przez pryzmat euroatlantyckiej bańki. Poza nią istnieje rzeczywistość polityczna oparta na zupełnie innych wartościach.