New Delhi wraz z nadejściem listopada odzyskało niechlubny tytuł miasta z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem na świecie.
Władimir Putin udowodnił, że nie jest całkowicie odizolowany od reszty świata. Do Kazania dotarł nawet sekretarz generalny ONZ. Ale przyszli członkowie formatu zaczynają mieć wątpliwości, czy dołączać do BRICS.
Premier Indii Narendra Modi w zeszłym tygodniu odwiedził Warszawę i Kijów.
Celem wyjazdu do Kijowa było przekonanie Zełenskiego, a tym samym Zachodu, że Modi nie jest żadnym stronnikiem Kremla. Uprawia tradycyjną indyjską politykę neutralności. A że ściskał się z Putinem? No cóż.
Narendra Modi dotychczas nie widział potrzeby, by pofatygować się nad Wisłę. Przerwa pewnie byłaby jeszcze dłuższa, gdyby nie trwająca od prawie tysiąca dni inwazja Rosji na Ukrainę, przerysowująca globalne mapy.
PKOl pod ścianą; IMGW wydaje alerty pogodowe; ukraińskie drony doleciały nad Moskwę; pierwszy raz od 45 lat w Polsce gości premier Indii; na wakacje służbowym samochodem – dymisja w rządzie.
Do ogólnokrajowych testów NEET, otwierających drogę na uczelnie medyczne, przystąpiło w Indiach w tym roku 2,4 mln kandydatów.
Putin podjął Modiego herbatką w swojej ulubionej podmoskiewskiej rezydencji Nowo-Ogariowo. Wręczył mu najwyższe państwowe odznaczenie, zwolnił indyjskich obywateli ze służby w Ukrainie. Ma w tym interes.
Przedstawiciele 80 krajów podpisali deklarację końcową opartą na Karcie Narodów Zjednoczonych – dokument wymienia jedność terytorialną Ukrainy jako warunek rozmów pokojowych. Rosji w Szwajcarii nie było.
Modi zszedł na ziemię, konstytucja obroniona! – słychać nad Gangesem. Zaskakująco słaby wynik premiera w wyborach parlamentarnych Indie przyjęły z ulgą. To ubodzy i wykluczeni pokazali mu żółtą kartkę. Wielka demokracja bierze oddech.