Ultimatum Trumpa. Czy sankcje wtórne zabolą Rosję, Indie i Chiny? Skutki byłyby potężne
Co bardziej dociekliwi obserwatorzy zauważyli, że ogłoszony w poniedziałek plan Trumpa jest inną wersją projektu, który w Kongresie złożył Lindsay Graham, kontrowersyjny prawicowy senator z Karoliny Południowej. Graham jest bliskim doradcą prezydenta od dawna. Gdy zatem zaczął wypowiadać się na temat lekceważącego podejścia Putina do Trumpa i USA, anonsując własny projekt legislacyjny – wprowadzenie 500-procentowych ceł na kraje, które kupują rosyjskie surowce – w Kijowie i europejskich stolicach zatliła się nadzieja, że może Amerykanie Ukrainy całkowicie nie porzucili.
Plan Grahama, czyli sankcje wtórne
O istnieniu planu Grahama, a przede wszystkim o zakulisowych przepychankach dotyczących jego ewentualnego przyjęcia, pisaliśmy w w czerwcu. Według naszych źródeł już wtedy Trump był mocno poirytowany brakiem postępów w sprawie wojny w Ukrainie. Jednocześnie nie chciał własnym nazwiskiem sygnować żadnych aktów prawnych eskalujących relacje z Rosją – dlatego miał to być „plan Grahama”, procesowany w Kongresie. Pierwszy raz w tej kadencji coś mogłoby się w Waszyngtonie wydarzyć oddolnie, a nie odgórnie.
Trump zatem ogłosił, że jeśli w ciągu 50 dni Rosjanie nie zaprzestaną działań ofensywnych, obłoży ich nowymi sankcjami. A ściśle: nie samą Moskwę, tylko jej partnerów handlowych. Ktokolwiek kupuje towary z Rosji, zwłaszcza paliwa kopalne, czyli ropę i gaz, oberwie 100-procentowymi cłami.