Archiwum Polityki

Spadanie

- Spadochrony są bezpieczne. Niebezpieczny jest człowiek. To on jest najczęstszym sprawcą tragedii - uważa Roman Lewandowski, były skoczek doświadczalny, instruktor spadochronowy, ekspert w Głównej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. W ciągu pięciu ostatnich tygodni zginęli trzej polscy spadochroniarze. To dwa razy więcej niż przewidują statystyki.

Zenon Brągiel, były skoczek, instruktor spadochronowy w Szkole Lotniczej w Krośnie twierdzi, że do sportu spadochronowego trafiają ludzie skażeni potrzebą ryzyka. A ściślej, lepsza ich część (ta gorsza wybiera budkę z piwem lub kij bejsbolowy). W spadochroniarstwie szukają sposobu wyżycia się. Nieodpowiedzialnych szybko pozbywa się samo środowisko. Groźni są ci, którzy mówią, że niczego się nie boją.

W tym sporcie nie ma stuprocentowej gwarancji bezpieczeństwa. Ale to stanowi o uroku spadochroniarstwa. Na co dzień nie myśli się, że spadochron może się nie otworzyć. Nie mnie. - Skoczek to ktoś pośredni między wariatem a cyrkowcem - uważa Brągiel. Statystyki mówią, że rocznie zdarza się 1,5 wypadku śmiertelnego. Ginie półtorej osoby, czyli jeden na 35 tys. skoków kończy się katastrofą. Jeden na dwa, dwa i pół tysiąca kończy się mniejszym lub większym urazem. Często powodującym kalectwo do końca życia. Raz na dziesięć tysięcy skoków używa się zapasowego spadochronu, w jaki wyposażony jest każdy skoczek. O spadochroniarstwie mówi się, że to niezwykle bezpieczny sport: wypadków jest niewiele. Ale jeśli są, to tragiczne.

1 sierpnia podczas pikniku lotniczego w Jasionce koło Rzeszowa zginął Andrzej M. Miał 31 lat, skakał od 16 lat: to był 580 jego skok. Nie otworzył głównego spadochronu. Zapasowy otworzył dopiero na wysokości mniejszej niż 100 metrów. Za późno, zabrakło może pół sekundy, by spadochron zdążył się rozwinąć.

Artur K. zginął w sobotę 11 września w Gliwicach podczas festynu pocztowców. Skakał po raz 2545: był mistrzem Polski, doświadczonym zawodnikiem. Nie otworzył mu się główny spadochron, a zapasowego już otworzyć nie zdążył. Dziś wiadomo, że prawdopodobnie w linki głównego spadochronu wplątała się flaga Poczty Polskiej, którą miał rozwinąć podczas skoku.

Polityka 39.1999 (2212) z dnia 25.09.1999; Kraj; s. 33
Reklama