Archiwum Polityki

Cargo anioła

Sezon letni zwany przez dziennikarzy ogórkowym odznacza się brakiem tematów do pisania. Nie do końca rozumiem, dlaczego właśnie ogórek stał się symbolem gazetowej nudy, przypuszczam natomiast, że jej przeciwieństwem jest wiadomość sensacyjna, czyli jak wypada powiedzieć z amerykańska "scoop".

Pytanie, po co ludziom potrzebne są sensacje, trzeba adresować do psychologa lub nawet do psychiatry. Na zdrowy rozum właśnie brak sensacji powinien stwarzać wrażenie bezpieczeństwa. Kiedy nic ważnego się nie dzieje, możemy spać spokojnie, możemy beztrosko wylegiwać się na plaży i nastawiać radio na program muzyczny, w którym nie ma żadnych dzienników. Gdyby tak było, jak wskazuje rozum, latem nasze gazety prześcigałyby się w przekonywaniu czytelników, że nic ważnego się nie dzieje, a tymczasem dzieje się odwrotnie: gazety i dziennik telewizyjny prześcigają się w przekonywaniu czytelników i słuchaczy o tym, że wszystko co się dzieje jest sensacją.

Im dalej odchodzimy od nauki łaciny (a tym samym oddalamy od Zachodu), tym bardziej dziwaczeją różne słowa przejęte z języka Cycerona. Pamiętam, że w dzieciństwie strofowano mnie, bym nie był sensatem, co oznaczało przestrogę przed niepotrzebną powagą. Dziś słowo sensat dla wielu oznacza tego, który gwałtownie podnieca się sensacjami (a to oznacza raczej brak powagi).

Pytanie, po co ludziom są sensacje, odesłałem do psychologa, ale pod jego nieobecność poszukam sam odpowiedzi. Przypuszczam, że jest w nas wszystkich głęboko zakodowane przekonanie, że świat jest pełen ukrytych tajemnic i niebezpieczeństw i im bardziej wygląda bezpiecznie, tym groźniejsze kryje zaskoczenia. I w tym sensie sensacja uspokaja. Potwierdza, że jest tak, jak podejrzewamy (albo gorzej), a więc dowiadując się sensacji czujemy się bezpieczniej, bo zyskujemy dowód, że nasze rozpoznanie świata jest właściwe.

Polityka 39.1999 (2212) z dnia 25.09.1999; Zanussi; s. 89
Reklama